niedziela, 16 sierpnia 2015

Rin

Do mojej drobnej kryjówki, zawrzało słońce. Obudziło mnie. Szybko i zwinnie wydostałam się spod gruzu, by ujrzeć tą świecącą kulę ognia. Gwiazdy, one są piękne, to ogień! Czyż to nie ekscytujące?! Przeciągnęłam się, i ruszyłam mozolnie w stronę lasu- jedzenie się samo nie złapie. Niby promieniowanie i inne, ale mnie to nie przeszkadza, póki mogę zjeść jakąś rybkę jestem za! Od około 16 lat mieszkam w tym miasteczku, jedyne które jeszcze jakoś wygląda. Mamy jakiegoś wampira i demona, ale na tą chwilę jestem jedynym kotołakiem. Gdy tak szłam tak sobie powoli przez Las do jeziorka, zobaczyłam dwie sylwetki. Szybko wskoczyłam na drzewo i zaczęłam im się przyglądać. Sylwetki identyczne, jednak wyglądem są przeciwieństwami. Zaraz, kocie uszy i ogon... Nie jestem sama! Zmierzają w stronę miasta! Będzie zabawnie. Zeskoczyłam z dębu, na drugą ścieżkę i spokojnie poszłam dalej. To jeziorko, trochę przystosowałam pod siebie. Mam jedno miejsce na ognisko, i pułapkę na ryby tuż przy brzegu. Akurat przez cały dzień coś się złapało. Wyciągnęłam rybę i nabiłam ją na kijek. Rozpaliłam ognisko i lekko opiekałam posiłek;. Po chwili nie było po nim nawet śladu. Dobra ślad był, łeb i ości, ale takie to tam... Resztki wrzuciłam do ogniska by się spaliły. Po około 5 minutach, zgasiłam je. Uwielbiam wlepiać oczy w esyfloresy jakie tworzy ogień. Mimo to wiedziałam że muszę przerwać rozrywkę- ściągnęłam uwagę niektórych potworów. Wróciłam więc do miasta, by przetrwać kolejny dzień. Swoją drogą, ostatnio tu spokojnie. Nic nie chciało mnie zabić...
-Woaaa!- usłyszałam ryk.
-Wykrakałam...- stwierdziłam że skwaszoną miną.
Szybko chwyciłam za Shiro i Kuro i wyciągnęłam ich z pochw.  Wstawiłam oba ostrza przed siebie, ale to coś powalił mnie na ziemię zanim zrobiłam cokolwiek innego. Z krzykiem upadłam i obiłam sobie plecy. Demon. Zaatakował mnie demon, ale nie był to ten którego znam z widzenia. To jakby, czarny dym. Nic mu nie zrobię atakiem fizycznym! Tu by mi się jakiś aniołek lub uzdolniony przydał... Chyba to mój kres... Usłyszałam kolejny ryk i ujrzałam biel, czyżbym już znikła? Nie... Po uszach uderzył mi świst powietrza. Boję się otworzyć oczy. Chciałam sprawdzić czy żyje, ręką. Ale jedyne co udało mi się zrobić to machnąć łapką. Chwila, co?! Łapką?! Znów jestem kotem?! Eh... Nie przepadam za tym pucułowatym wyglądem... Ciekawe co się dzieje? Mimo wszystko jednak, wolę nie otwierać oczu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz