wtorek, 25 sierpnia 2015

Post nieoficjalnie zredagowany przez Tou

Wypiłam łyk wody. Świeżuchna. Czysta. 
Kątem ślepka spojrzałam na moją panią. Spała. Pyłki roślinne ją otumaniły.
Skończyłam pić.
- T-o-u. - wymiauknęłam jak najwyraźniej - T-o-u.
Dziewczyna zamyśliła się.
- Tou? Gdzieś to słyszałam... Toushin...chyba... Coś takiego było... Nie czasem jakiś leśny bożek? - pstryknęła palcami, a pęd rośliny przyniósł jej rzecz nazywaną chyba..."książka"? Zaczęła przewracać w niej pożółkłe prostokąty pełne jakiś wzorków. 
- Jest! - schyliła się i pokazała mi jakiś większy wzorek - Toushin! To chyba twój tatuś, co nie? - przyjrzałam się temu... Tata?
Pacnęłam łapką. Dlaczego taki mały? Miauknęłam.
Zaczęła coś mówić, patrząc w tę książkę...czytała. Wsłuchałam się w to. Tak! To jest o moim tacie... 
- "Patrząc na cierpienie natury, Toushin postanowił, że zniknie z tego świata. Nie mógł dłużej znieść bólu jaki mu sprawiało każde ścięte drzewo, każdy wykarczowany krzak. Zostawił ludzi samych sobie, pozwolił im na swobodne działanie." ojeju... - zmarszczyła czoło - Chyba nie chciałaś tego usłyszeć o własnym tacie, co?
Położyłam głowę na przednich łapach. Kto by chciał? Zostawił nas...i mnie...
Nie myśl o tym.
Potrzebowałam czegoś do pocieszenia mnie. 
Wstałam, patrząc to na nową dziewczynę, to na moją panią, słodko śpiącą na fotelu. Miia...się szybko nie obudzi.
Wskoczyłam na kolana tej nieznajomej. Stęknęła.
Chyba uderzyłam ją rogami z ogona. Potarła kolano.
- Nic nie szkodzi...pewnie nie chciałaś tego zrobić, hm?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz