poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Len

Nosz... Cholera...Co to było? Na szczęście skrzydła całe. usiadłem do klęczka i szybko rozejrzałem się dokoła. Chmury oparów uciekały na północ. Zbyt szybko. Huragan- na to wskazywały wszystkie czynniki. Musimy wiać jak najniżej się da. na dole między budynkami, bezpiecznie nie jest. około 300 metrów na zachód stąd jest polana.
-Możesz być na mnie zły- spojrzał na mnie dziwnie- Ale musimy stąd wiać.
Powiedziałem dość pewnie. Po czym szybko zleciałem na dół. Złapałem blondynkę za rękę i wzbiłem się z powrotem w górę.
-E-ej! Co ty wyrabiasz?!- spytała lekko podirytowana, zignorowałem.
Wzleciałem wyżej i złapałem Magnusa za dłoń, zrywając go na równe nogi. Poleciałem w stronę polany. W pewnym momencie wiatr silnie nas zniósł i prawie uderzyliśmy w budynek. W ostatniej chwili go wyminąłem. Po minucie byliśmy już na miejscu na polanie. Wypowiedziałem zaklęcie które utworzyło barierę. Teraz im to wytłumaczyć.
-Tam nie było bezpiecznie. Zbliża się silny huragan- w dalszej wypowiedzi, przeszkodziła mi dachówka. która walnęła w pole siłowe. Jedyny minus tego zaklęcia, że jak coś uderzy w pole siłowe z impetem to boli i mnie- Ugh!- wydukałem jedynie, i znów szybko wzmocniłem tarczę.- Bo wiecie jak coś mocno przywali w tarcze, to mnie też to boli... Nieważne. Widzicie, zrywają się dachy i tak dalej, najbezpieczniejsza jest jednak polana. Najmniej tu doleci i w ogóle. Na marginesie Magnus, Rin. Rin, Magnus- przedstawiłem ich sobie dość śpiesznie- Z Rin znam się nie od dziś. Ale trochę bliżej poznaliśmy się wczoraj. Można powiedzieć od podstaw. Z Magnusem się zapoznałem dziś, ale to chyba wszyscy wiemy...
Kurde, żeby ten huragan szybko minął, jeszcze takie ze cztery walnięcia dachówką i mdleje... Ciekawe jak długo wytrzymam. Ledwo znając gościa, ratuje mu dupe. No ciekawie się zapowiadają najbliższe godziny...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz