poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Miia

Zjedliśmy kolację. Ogółem... nie było mi źle. Miałam dom, wielki, lecz przytulny, obcy, ale znajomy. I...oprawcę, który weźmie mnie za żonę. Albo zabije.
Nikt nie mógł używać magii w domu. Nawet on. Właściwie, nie przedstawił się nawet. Byłam kompletnie bezbronna.
Usiadł w głębokim, czerwonym fotelu. Ja zaczęłam przysuwać sobie drugi, ale on wskazał na swoje kolana. Usiadłam niepewnie.
- Uhm...przyszły mężu, jak mam cię nazywać? - zapytałam, niepewna każdego słowa.
- Jestem Kaoru, możesz nazywać mnie jak chcesz. - położył mi dłoń na policzku -A ty, kochanie?
Zarumieniłam się.
- Miia. - spojrzałam w bok - Nazywaj mnie...też jak chcesz.
- Dobrze, kochana. - ręka zsunęła się na moje biodro - Czegokolwiek zapragniesz.
Dotknęłam jego rogów. Zawsze ciekawiło mnie, jak to jest mieć nieludzkie ciało.
- Jak to jest...mieć rogi? Urodziłeś się już z takimi? - zapytałam.
-Nie, urosły mi. Jak byłem mały miałem centymetrowe zalążki. - uśmiechnął się. - Widzę, że jesteś ciekawa.
- Trochę... ciekawią mnie inne rasy,po prostu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz