wtorek, 25 sierpnia 2015

Miia

Obudziłam się.
Jechałam na czymś....miękkim. Otwarłam oczy. Tou!? Kiedyś ty tak urosła...
- Gdzie jesteśmy? - zapytałam się jej.
Odpowiedziała głośnym pomrukiem.
- Ale jak to, daleko od niego!? Przecież miałyśmy u niego dom!
Nic nie odpowiedziała. Czułam pod sobą, jak ruszają się jej łopatki. Zagłębiałyśmy się w las, nawet nie wiem, od ilu godzin. Nagle usiadła. Tak gwałtownie, że spadłam z jej grzbietu na jasnozielony mech.
Wstałam, pocierając obolały zadek.
- Co do... - spojrzałam na gigantyczne ruiny, obrośnięte bluszczem i inną roślinnością, której nie mogłam zidentyfikować. - Gdzieżeś mnie zaniosła!?
Chrząknęła...tak...nie po zwierzęcemu.
- Dom!? My tu mamy mieszkać? - obadałam obmurszałą kolumnę - Ty mówisz serio?
Przez zielone liście drzew sączyło się delikatne światło. Tou jakoś tu pasowała... z tym swoim magicznym wyglądem i motylimi skrzydłami na łbie, które aktualnie trzepotały, jakby chciały odlecieć.
Otworzyła paszczę, ukazując potężne kły, po czym ryknęła z całej siły. Zakryłam uszy.
Mimo lekkiego zagłuszenia, nadal słyszałam ten pełen mocy ryk.
Ustało.
Stare wrota otwarły się ze skrzypnięciem.
Wyjrzała przez nie brązowowłosa dziewczyna, z zielonymi różami na sukience.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz