środa, 19 sierpnia 2015

Kaoru

- To jak kochana? Masz ochotę gdzieś pójść? - zapytałem, podpierając się.
- Tak... Na dwór. Mam dość tych czterech ścian! - oznajmiła - Czas na przygodę!
- Radzę weź butelkę z wodą... Czystej nigdzie nie znajdziesz.
- Ogień i woda!? Żartujesz.. - spojrzała na mnie krzywo.
- Nie mów no, że nie możesz się odwodnić... - podniosłem się. - to nielogiczne.
- A jest coś suchszego od ognia?
No nie.
Wyszliśmy z domu.
- Bierzesz ją? - wskazałem na jej zwierzaka - nie jestem pewien, czy to dobry pomysł.
- Zawsze ze mną jest. - podrapała kota po głowie.
Włócząc się bez celu po ulicach wśród trujących oparów, poczułem lekkie ciągnięcie za rękaw.
- Hm? - mruknąłem, patrząc na Miię.
- Dasz mi szalik? - zapytała cicho - krztuszę się...
- Jasny gwint, zapomniałem! - szybko zdjąłem czerwony szal z szyi - Nie pamiętałem, że opary ci szkodzą... - uścisnąłem ją. - wybaczysz?
Pokazała mi język, po czym schowała twarz za krwawo zabarwionym materiałem.
Usłyszałem płacz.
Odciągnąłem Miię do dziury w ścianie sąsiedniego budynku.
Zasłoniłem jej usta.
Słuchaj. - powiedziałem bezgłośnie.
Przestała się szamotać.
Płacząca osoba coraz bardziej się zbliżała. Ostrza na łańcuchach miałem w pogotowiu. Mogły to przecież być krokodyle łzy. Ktoś mógł próbować zwabić tym sposobem ofiary.
Osoba była w zasięgu wzroku. Kobieta? Tak. Kotołak. Najpewniej. Te sprytne stworzenia potrafią wiele przeżyć... Sekunda... To jest jedna z tych bliźniaczek z lasu?
Rodzeństwo nigdy się nie powinno rozstawać...
Przycisnąłem Miię do siebie.
- Znając życie, jest niegroźna,zwłaszcza teraz, gdy zalewa się łzami. - szepnąłem - Piękna zdobycz. -dodałem w myślach.
Nakazałem Mii zostać tutaj.
Zakradłem się bliżej. Słyszałem jak opada na ziemię. Na 100% ma deprechę... Chyba wiem dlaczego.
Łańcuchy wiły się jak węże. Jeszcze kawałek...
Chyba je zauważyła. Ale ucieczka na nic, są świetne w swoim fachu. Krzyknęła. Opięły jej kostkę i zaciągnęły po ziemi do wyrwy w ścianie.
Kotołaczka wiła się jak opętana.
- Puszczaj mnie! Czego ty chcesz ode mnie... - szamotała się dalej - przestań!
Miia szybko podkradła się do niej i odebrała sztylet.
Zarechotałem.
- Miia, popilnuj jej broni. Może się nam przyda. I nie patrz.
Przykucnąłem koło dziewczyny, unieruchomionej na ziemi.
- Co masz zamiar ze mną zrobić? - jęknęła - zabić?
Widziałem jej przerażenie w oczach.
- Coś...pożyczę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz