Padało, jakby niebo tęskniło za moim bratem. Zginął, zasłaniając mnie przed demonem i strzałem z ludzkiej broni. Niby go leczyłem, ale jestem młody. Podszedł do mnie drobny kociak. To była ona, ocierała się o moje nogi, chcę bym ją podniósł? Na to wychodzi. Chwyciłem ją i posadziłem na swoich kolanach. Była biała, miała jasnobrązową łatkę na plecach i na jednym uchu, na drugim miała czarną. Miauczy, każe mi na siebie spojrzeć. Szturchała moją dłoń nosem, starała się za wszelką cenę mnie zdekoncetrować. Mądry kotek. Pogłaskałem zwierzaka, po czym, powoli zacząłem płakać. Rozkleiłem się totalnie, zacząłem jej dziękować i przytulać się do niej. Tak minęło kilka najbliższych dni, nie wiem jak to wytrzymała... Potem znikła w krzakach- tyle ją widziałem.
Tak. Znów mi to się śniło, lepsze to jak demony... otworzyłem lekko oczy, a tuż przed nimi były uszy. Kocie, czarne uszy. Czekaj co?! Zarumieniłem się i chciałem się zrywać. Ale... Ale coś naciskało na moje upierzone skrzydło. Ona na nim leżała... Ej, swoją drogą nie mam bladego pojęcia jak ma na imię... Poczekam. Znów zakryłem kocicę białym skrzydłem. Wstawiłem dłoń przed siebie, po co? Jakbym chciał złapać za jej... dłoń. W tym momencie wyręczyła mnie. Złapała za moją dlon5i przytuliła się do niej. Jest taka słodka. To dziwne, w tak pomylonym, zniszczonym świecie... Agh, nieważne! Nie kazała mi długo czekać aż się obudzi. Otworzyła oczy i wstała błyskawicznie. I przyciągnęła się, po czym usiadła spowrotem.
-W sumie...- zacząłem niepewnie- To jak masz na imię.
-Rin.
-Witaj, "Prawa", jestem "Lewy" A tak na serio to Len, jestem Len.
Zaśmiała się cicho pod nosem zasłaniając subtelnie usta. Śmieszyło ją to- mnie też. Wstałem i otworzyłem drzwi.
-Idziemy?- spytałem wskazując wyjście.
-Ta... - wyszła za drzwi- Jak wczoraj niebo było w miarę tak dziś jest okropne. Nie widać nawet słońca!
-Ją tam je widzę...
-Gdzie?
-Kilka metrów przede...- co ja właśnie mówię...- Nie! Nie!- pomachałem rękami przecząco- Faktycznie! Nie ma słońca, to tylko prześwit! Nie! Nie widać go!- zaprzeczyłem kolejny raz. Poczułem że jestem czerwony, a niech to! Ale, nie zostawię jej, to moja okazja, by zdobyć przyjaciela i nie być już samotnym. Boję się bycia samotnym. To dziwne uczucie, wypala mnie, zabiera mi energię- dodatkowo przez demona, który gdzieś tam we mnie siedzi...
poniedziałek, 17 sierpnia 2015
Len ( Trochę wspomnień)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz