Kotołaczka uciekła. Rin była troszkę zasmucona tym faktem. No nic... Wyszliśmy z mieszkania i poszliśmy w głąb miasta. Była jakaś nie spruchniała ławka, nie obrośnięta czymś co powinno nazywać się rośliną. Przysiadłem czekając na ruch blondynki.
-Ktoś jest na punkcie widokowym- powiedziała zapatrzona na górę.-Może pomożesz mu zejść?-Spytała.
Nie jestem pewny. Co to, kto to. Zabije mnie? Czy przyjmie pomocną dłoń? Nieważne... Umiem się wybronić.
-Polecę, i się zapytam. Tylko się nigdzie stąd nie ruszaj. Demon dalej gdzieś tu jest...
Wzbiłem się do góry, starałem się nie wdychać oparów. Nie szkodzą mi, ale jednak to nieprzyjemne drapanie w płucach, jest nie do zniesienia. Przebiłem się przez zieloną chmurę. Wciąż wisząc w powietrzu, spytałem:
-EJ! Pomóc ci dostać się na dół?- odwrócił się w moją stronę, nie miał uszu ogona ni nic. Albo syren, albo wampir, albo uzdolniony. Innego wyjścia nie ma.
niedziela, 23 sierpnia 2015
Len
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz