czwartek, 27 sierpnia 2015

Len

Zamarłem, jak Rin zostawiła mnie z małą samego. To Kobiety mają rękę do dzieci! Dobra... Jako anioł powinienem ją mieć, ale tak niestety nie jest, a może i stety?
-Tatuś...- powtarzała w kółko- Tatuś...- co z nią nie tak.- Tato!- krzyknęłam bijąc szybę, na szczęście jej nie wybijając, wyraźnie patrzyła na Magnusa. No, no, nie dawno musiał się zabawiać... O czym ja do cholery myślę?!
-Spokojnie będzie cały- powiedziałem na pocieszenie i zmierzwiłem dziecku włosy.
Czując mój dotyk odwróciła się gwałtownie, i pokazała wyraźnie swoje kły. Odsunąłem się na krok, potem dwa a i potem trzy. cały czas maszerowała moją w stronę. Z każdym jej krokiem ja też robiłem jeden. Nie mogę iść dalej. Obróciłem się gwałtownie za siebie-ściana. Fak! Jaja sobie robicie, nie?! To już przesada!
-Co zrobiłeś tatusiowi!?-wykrzyczała- On nie umie walczyć! To po co tam biegnie?!
-N-nie wiem...- odpowiedziałem wystraszony. Magnus, cholero jedna, wracaj i ogarnij swoją córeczkę, zanim mnie zje!
Zrobiła taką minę, że i twardziel by wymiękł... Wystraszyłem się, naprawdę. Po chwili odwróciła się i polazła do okna. Usiadłem. Skuliłem się. Nie miałem zamiaru się ruszać. Wyglądałem pewnie jak roztrzęsiony dzieciak który zobaczył rodziców w sypialni kiedy NIE POWINNO go tam być. Co ich tak długo nie ma? Oszaleję! Boję się... Magnus, Rin Błagam! Wtem, z dołu doszedł mnie huk. To Rin i Magnus! Wrócili! Chciałem wstać i schować się za nimi, ale... Nie mogłem... Bałem się... Wczłapali na górę z torbami, prawdopodobnie, to bagaż blondynki.
-Tato!- mała rzuciła się czarnowłosemu na szyję- Tato!
-Len, co się stało- ktoś się mną zainteresował!
Lekko wskazałem ręką na dziewczynkę i spojrzałem na nią drżącym wzrokiem, i powiedziałem równie trzęsącym się głosem:
-Ona... Jest straszna!
Magnus osłupiał, a dziewczynka zaczęła się radośnie śmiać.
-Ona?-zadał mi pytanie wskazując na nią palcem
-Tak, ona!- powiedziałem raz jeszcze i skupiłem się jeszcze bardziej.
Blondynka przyszła do mnie i kucnęła tuż obok, po mojej prawej i zaczęła mnie uspokajać i głaskać po plecach. Że, anioł, tak dał się dziecku...-Boje się...- wydukałem raz jeszcze, zwijając się w jeszcze ciaśniejszą kulkę. Blondynka objęła mnie w barkach. Czy reszta dnia ma zlecieć na ogarnianiu mojej osoby po szoku?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz