środa, 26 sierpnia 2015

Miia

Dostałam parę razy z czegoś w twarz.
- Mamo...nie budź mnie...jeszcze pięć minut... - ziewnęłam, otwierając oczy. - Mama?
Jakaś dziewczyna koło mnie. Tou macha łapką przy twarzy. Co ja wygaduję!?
- O Jezu... - przetarłam czoło - Gdzie my...ja..kim..
- Jestem Apokalipso, mów mi Kalipso! Przyniosła cię tutaj twoja kocia przyjaciółka! Jest bardzo miła! - zaśmiała się, potrząsając moją dłonią - Dałam jej wody i w ogóle...
- Nie tak szybko,nie trawię tego. Tou mnie tu przyniosła, ale dlaczego? - przerwałam jej w pół zdania. Świergotała jak najęta.
- Chyba ją zwabił leczniczy krzak... Jesteś Miia, tak? Nie pytam się o nazwisko, bo ja własnego nie mam. Jesteś uzdolniona? - podparła się na łokciach - miło cię poznać!
Psiknęłam. Cholerne pyłki. Spojrzałam na Kalipso z pewnym rodzajem odrazy, który odczuwam tylko do pewnej grupy osób. Ona do niej należała. Wielka optymistka, pełna życia, wiecznie roześmiana i gadatliwa. Pewnie nieszczera.
- Tak. Jestem uzdolniona, specjalność - ogień. - zfajczyłam kawałek bluszczu na nodze - Nie potrzebuję tego zielska. Mój żywioł też potrafi leczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz