środa, 23 września 2015

Rin

Chłopaki rozpoczęli dyskusje, wyszłam, co miałam tom z nimi siedzieć i o czym gadać? Na wejściu, Rachnera...i pajęczyny, i biedne elektro dzieciątko.
-Zostaw- powiedziałam biorąc zamach Kuro - go w spokoju!- Rzuciłam mieczem przecinając wszystkie pajęczyny w pokoju.
-E... Rin...- wydukała, nie wiem czy przerażona, czy zirytowana, jednak stawiam na pierwsze.
-Panie elektryk, weź pan zwęgl te cudeńka, wiem że umiesz. Potem idź do salonu mam sprawę.
Zrobił o co prosiłam jota, w jotę. Wyciągnęłam miecz tkwiący w ścianie i schowałam do pochwy.
-Oj, pajączku, pajączku... Weź oszczędź panów w tym domu, dopóki się nie przyzwyczają!- kazanie kazaniem, nawet jak na mnie było długie... Al. chyba coś zrozumiała i wrócila do siebie. Teraz polazłam do pana elektryka.
-Chodź pokażę ci coś- powiedziałam i wyszłam przez okno na dwór- Spokojnie powietrze w tej okolicy nie jest zatrute, Dzięki apokalipso. No, chodź żeś wreszcie!
-Dobra- odparł pod nosem i po chwili mnie dogonił.
-Zauważyłeś, że nigdy nie dochodziły tu linie energetyczne. Wystarczyła jedna jednostka prądu by zasilić obieg. To jeden z tych- opowiadałam mocując się z zamkiem komórki, w końcu otworzyłam- bardziej zaawansowanych- ciągnęłam powoli schodząc w głąb- pętla zamknieta, którą ładuje zużywanie prądu, raz na jakiś czas potrzebuje dostarczenia tej jednostki. Ale, to chyba nie problem, co nie? To jak, dasz nam prądu?- spytałam nieco żartobliwie.
mam nadzieję że Rachnera jeszcze nikogo nie zaczęła podrywać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz