wtorek, 8 września 2015

Apokalipso

Nawet nie zna pierwszej pomocy. Heh... Podeszłam do doniczki a w niej wyrosły zioła lecznicze. Zerwałam jeden listek. Wróciłam do chłopaka, po czym zabrałam jego okład. Przykleiłam do jego nos ten listek i oddałam zimny materiał. Siadłam skrzyżnie opierając się o krzesełko na którym siedział.
-Tą roślinę modyfikowałam genetycznie. Pierwotnie była miętą. Teraz jest miętą leczniczą. Poprzez zmodyfikowanie liścia tak że nieznacznie nakłuwa skórę, i dodanie do pozbudzającej i rozluźniającej mięśnie mięty, co ułatwia wchłanianie się olejków eterycznych, różnego rodzaju ekstraktów z ziół i roślin leczniczych, oraz antybiotyku antytężcewego. Przyśpiesza proces redeneracji rany do kilku minut, odkaża, zapobiega infekcji i innym poważnym powikłaniom, a przy okazji odświeża. Mówimy o nacięciu i nakłuciu, rzecz jasna. Do ran rozległych używam rośliny na bazie Melissy, oraz jeśli mam możliwość zamrażam ranę. Mam także jedną roślinę uniwersalną. Jej liśćmi są płatki róż, i one wciągają trucizny, jakby... "Opatrują rany" czyli tamują krwotoki i rozprawadzają tą samą mieszankę co w tej roślinie, a przede wszystkim- pozwala na zregenerowanie energii życiowej. O którą trwa wojna. Każdy ma jej określoną ilość, gdy ją straci musi ją komuś zabrać. Wykluczając demony... Przepraszam... Zanudziłam moim wykładem. Od 7 lat jestem sama, nos mam w pamiętnikach i dziennikach rodzinnych... Z nich mam wiedzę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz