piątek, 4 września 2015

Rachnera / Miia (MISTYCZNY SETNY POST!)

~~Rachnera~~

Zaczęli się cofać.
Uśmiech zszedł z mojej twarzy.
Wstałam. Widzę, co zamierzają. Uciec? Nieważne, jak długo będą uciekać, ja będę ich śledzić... w nocy... za dnia... ciągle.
Iskry w dłoni chłopaka rozjaśniły się. Atak? Och, błagam.
Gwałtownie skoczyłam, lądując za nimi. Prędko chwyciłam ich za kołnierze.
- Nieładnie tak uciekać - uśmiechnęłam się, pokazując ostre zęby - na pierwszym spotkaniu.
Czułam jak ciało chłopaka zaczyna się elektryzować, moje ciało przewodziło prąd, więc włosy kotołaczki zaczęły stawać do góry. Hehe... jestem żywym kablem najwyraźniej.
- Nononono... panie szefie, nie radzę bawić się w paralizator... twoja koleżanka też to odczuje... - odchyliłam głowę, by nie oberwać z kija, który jakimś cudem znalazł się w jego ręce - Nie machaj tak tym patyczkiem, krzywdę sobie zrobisz.
- Wypuść nas! - ból od prądu w ręce nasilał się - bo nie wstaniesz, jak z tobą skończę!
Upuściłam wijącą się kotołaczkę z rudym na ziemię. Ostentacyjnie otrzepałam dłonie.
- Zadowolony? - przestąpiłam z nogi na nogę - Brzydzisz się mnie, co? No powiedz prawdę,  jestem odrażająca. - pochyliłam się nad nim, gdy podnosił się z ubitej ziemi - Gardzisz mną, jak cały świat, jak każdy. Nie wiem, dlaczego Bóg cię oszczędził, dlaczego ty akurat przetrwałeś tę katastrofę, ale nie widzę najmniejszego powodu, dla którego musiałeś być to ty. - oddaliłam się, mrucząc pod nosem : szmata.
- Jesteś potworem, dlatego się ciebie brzydzę! - krzyknął - Mordujesz ludzi! To jest powód, dla którego cię nienawidzę, gardzę takimi jak ty! Każdy ma prawo żyć!
- O, widzę poruszasz bardzo wzniosłe tematy, więc i ja coś dam od siebie - wskoczyłam na budynek, mając ich na oku  - Każdy może żyć? Czyli ja też. Nie brzydzisz się, nie gardzisz wampirami, pijącymi ludzką krew, często uśmiercających swoje ofiary? Nie brzydzisz się demonów, mordujących dla przyjemności? Nie brzydzisz się mojego zachowania, tylko tego, czym jestem i jak wyglądam. - po kolei tupnęłam każdą z moich nóg - wyznajesz zasadę, że kobieta musi wyglądać normalnie, by być akceptowana i uważana za dobrą? - wskazałam na kocią brunetkę obok niego - Widzę, że tak.
Przeskakując na kolejne dachy, oddaliłam się.

~~Miia~~

No właśnie... co ja teraz zrobię?
- Chciałam... - zasępiłam się. Co, wrócić do niego? Przecież. .. to niesprawiedliwe w stosunku do niej. - Miałam plan, ale pierwszy punkt nie wypalił... nie warto go opowiadać. Po prostu... niech zostanie tak jak jest...
Białowłosa westchnęła.
- Bez planów na przyszłość, trudno. Będziemy najwyżej zdobywać jedzenie w jakiś magiczny sposób i nie wyściubiać nosa na niebezpieczeństwo. - przeciągnęła się - ciekawe, jak długo tak wytrzymasz.
Miałam smykałkę do wpierniczania się w kłopoty, ale .. no mówi prawdę.
Siedziałyśmy na łóżku w ciszy, Tou położyła się między nami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz