Wstałem rano, myślałem że pierwszy... Myślałem... Rin nie było obok, a jej miejsce było już chłodne. Czyli minimum 20 minut temu zwlekła się z wyra. Wstałem i po drodze zahaczyłem o pokój Apokalipso. Pusty... Co ja?! Byłem aż tak słaby?! wyjrzałem przez okno. Rin z kimś rozmawiała. Wciąż otumaniony zszedłem na dół. Przed wyjściem złapałem dwa koce. Podszedłem powoli do dziewczyn i okryłem Alex jednym z nich a drugim Rin.
-Cześć- zaczepiłem, ziewnąłem i przetarłem zaspane oczy- Co się dzieje?
-To jest Rachnera- odparła pośpiesznie blondynka- Wpuścisz ją?
-Co...? A.... Ach... Ta.... Tak... Tak!- uśmiechnęła się promieniście.
Odsunąłem się o pare kroków od bariery i zrobiłem otwór w tym miejscu. Półkobieta wczłapała do wewnątrz kopuły. Nie czekając na nic zamknąłem lukę. Wtem przewaliła mnie... i nie opacznie jednym z odnóży nastąpiła na moje krocze... Całą okolicę przepełniło moje istnie zrozpaczone wycie. Przekręcałem się z boku na bok i nie wiedząc co zrobić powoli panikowałem. Wszystkie 3 patrzyły się na mnie dziwnie, lecz żadna nic nie zrobiła. Chyba jeśli któreś z nich jeszcze spało to ich obudziłem skutecznie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz