wtorek, 15 września 2015

Len

-Nawet ja, jako anioł niewiele zdziałam...- powiedziałem wxruszając ramionami- Ona opanowała to do perfekcji. Nie ma rady, idziecie z nami...
Kotołaczka z entuzjazmem szła u mego boku, a chłopak posłusznie szurał butami o ziemię. Nie, nie szedł. Ciągnąłem go, nawet stanąć nie próbował... Chwila wędrówkiz gdy nagle przypomniało mi się po co w ogóle ruszyłem dupę z tej posiadłości. Materac Rin i cukier... Fak... Cukier... E market po drodze. Z materacem gorzej.
-Magnus- powiedziałem do wampira stając pod marketem- idź no po cukier bo mnie baby zastrzelo że zapomniałem ;w;
Poszedł i wrócił. Dwa ośmio-paki.
-No Rin może powiedzieć że już trenujesz!- powiedziałem uszczypliwie.- Nie martw się... Tylko jak znam życie bedzie mi kazała z Tobą walczyć na test...
-Nie gadaj. Idziom łapy mi oodpadną...- powiedział i powolnie ruszyliśmy w dalszą część drogi. Tym razem i Pan łaskawy lazł sam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz