-Rozumiem...- odparłam z uśmieszkiem- No! To do jadalni! Ale już!- zrzuciłam go z krzesełka tak że wstał-Len!Rin! Pani Pająk! Nie pamiętam imienia... Śniadanie!
Radosnym krokiem wyszłam na zewnątrz i zaczęłam machać rękami na lewo i prawo. Po minucie zapukałam w okno do Magnusa.
-Otwórz- powiedziałam bezgłośnie, ale mnie zrozumiał i to zrobił- A teraz... Ustawiaj!
-He... E?!
Zapełniłam jego ręce misami z liści. Sześć mis wody. Talerze i łyżki. Tyle na tą chwile umiem zrobić z liści. Coś jak słatka, odprawiona nawet oliwą! Szwedzki stół w wersji wege, raz! Rośliny dalej rosły. Prawda jest taka że gdybym miała jakiś kod genetyczny mięsa, czy cos... Zrobilabym roślinę... Na przykład... Takie, mięsne pomidory! Tak, to by było coś! Tylko, upiec, ugotować, uprażyć czy usmażyć! I gotowe! pyszne danie mięsno pomidorowe! Właśnie... Skoro mam piekarnik mogę upiec chleb! Ziarna nie problem woda i drożdże tez nie! O wiem! Wiem co zrobię słodkiego! Marcepan! Trudne to nie jest, a cukier się znajdzie! Swoją drogą... Nigdy tak bardzo nie myślalam o gotowaniu... Babcia i tak była najlepsza. Nie dam rady jej pokonać. Ale coś tam upichce.
-Sałatka jak sałatka. Resztę widzicie, a woda Świerza, można rzec że przed chwilą wyrosła ( ^^ ).- wparowałam do domu i usiadłam przy stole.- Smacznego!- krzyknęłam zaczynając pić wodę. Znów jestem wesolutka. I dobrze.
środa, 9 września 2015
Apokalipso
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz