wtorek, 1 września 2015

Kaoru / Miia

~~Kaoru~~

Wszedłem do rozgrzanej wanny. Ciepluchna woda zalała moje ciało. Na ścianie pojawiła się czarna dziura, na której zaczął kształtować się obraz pewnej kobiety. O, mama.
Zakryłem swoje włości pianą, po czym obraz się ustabilizował.
- Witaj synku! - demonica uśmiechnęła się, przeczesując czerwone włosy - macie tu na Ziemi lekkie problemy z zasięgiem... Jak tam twoje pochłanianie energii? Dobrze ci idzie? Pamiętaj, jak zabijesz jeszcze jedną osobę, otrzymasz przepustkę do dostania się do naszego kochanego Piekła... Znalazłeś już sobie kogoś? - podparła brodę - Czy twoja mamusia doczeka się wnucząt?
- Uciekła... - mruknąłem - za młoda była...
- Ojojojoj... - mama zasępiła się - wyczuwam jednak trochę kobiet w twojej okolicy... Oczaruj którąś... Wiem, że potrafisz! Nie waż mi się tutaj przybywać bez żony! Apartament przy Diabelskich Źródłach już na ciebie czeka...
- Jak ojciec? - odgarnąłem włosy do tyłu - daje radę? Człowiekowi ciężko chyba wytrzymać w Piekle...
- Daje radę, jak na Azjatę jest bardzo odporny - zaśmiała się - Kaorusiu mój ty kochany, nie smuć się... Jeszcze znajdziesz sobie jakąś partnerkę. Albo, z twoją cudną morką cały harem! - pomachała mi i znikła.
Harem...pchie.. Jasne. Najpierw muszę złapać jedną, by nie kulić się ze wstydu przed własną matką...
Umyłem się i wyszedłem z wanny. Ciekawe, jak tam Miia i jej prywatny puszysty ochroniarz.
Owinąłem się ręcznikiem, po czym wyszedłem z łazienki. Za oknem zobaczyłem gigantyczne kamienno-kwasowe monstrum. Uśmiechnąłem się, głaszcząc białego pytona po głowie. Drugi zwierzaczek...czemu nie? Morgorth jest pupilem godnym demona.
Przywołałem moje ubrania siłą woli.
Wyszedłem na ulicę.
Skierowałem ręce w stronę kreatury.
- Origminate! - zdążył się tylko odwrócić w moją stronę, po czym gigantyczne magiczne kajdany skuły jego szyję. Podszedł do mnie.
Poklepałem go po miejscu, gdzie powinien mieć nos.
- Dobry Morgorth. - wydał z siebie głośny pomruk - dobry...

~~Miia~~

Obudził mnie zapach jedzenia.
Przeciągnęłam się, ziewając głośno.
- Dzień dooobry... - przetarłam oczy - czy to konserwy?
Tou pałaszowała jedną puszkę, kotołaczka drugą.
- Smacznego... - spojrzałam na puszkę dziewczyny otępiale - masz jeszcze jedną?
- Tam jest w szafce - wskazała widelcem stary kredens - sztućce niżej.
Powlekłam się do mebla. Chwyciłam jakiś wyrób szynkopodobny i wyjęłam widelec.
Spaliłam wieczko, nie miałam ochoty mocować się z zamknięciem.
- Dzięki - wymemłałam z pełnymi ustami - Skąd to masz?
- Aaa..było tutaj. - przełknęła kawałek tuńczyka - wyspana?
- Tak jakby... - przeciągnęłam się - miałam bardzo nieprzyzwoity sen...
Zaśmiała się lekko.
- Skąd ta szczerość?
- Jesteś pierwszą dziewczyną, która rozmawia ze mną po ludzku - chamsko pominęłam Kalipso - i jakoś cię polubiłam.
- Nie pytam o kim był ten nieprzyzwoity sen... - powiedziała ironicznie- Chyba nie o mnie?
- GDZIE!? Ehee.. O pewnym chłopaku... - zaczerwieniłam się -o czym ja myślę..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz