Gwałtownie odskoczyłam.
Chyba za szybko zamknął kopułę i potknęłam się o kraniec...
Ale on jęczał tak rozkosznie... Normalnie jak jeden chłopak... Który potem zginął... Aż normalnie zaczęło mnie brać rozczarowanie dla samej siebie. Mogłam się na nim jeszcze powiercić...
Sadystka przeze mnie przemawia.
- Jezus Maria! Przepraszam najmocniej! - założyłam na siebie maskę zatroskanej - nie chciałam! Naprawdę! Musiałam się potknąć o jedną z moich nóg, tyle ich mam... Mocno cię boli? - wzięłam go na ręce - Zaraz ci ktoś założy okład, czy coś... - zaczerwieniłam się z własnej głupoty - Znaczy, ty sobie założysz! - szybko podreptałam do domu, z kotołaczką i wampirkiem na ogonie.
Wparowałam do holu, prawie zadeptując chłopaka podnoszącego się ze schodów.
- Tatuś! - Alex szybko podbiegła do trzęsącego się wampira - Co ty sobie znowu zrobiłeś?
- Gdzie go zanieść? - spytałam Rin, odwracając się lekko .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz