poniedziałek, 28 września 2015
Rin
Nie znam się na tym, ale mamy teraz bynajmniej jakieś udogodnienia. Czyli tak, wyżywienie, ciepło, ochronę, ewentualne leczenie, krwiopijcę łamagę, mnie, kotołaczke nadpobudliwą, i dziecko mamy... To prawie jak przed apokalipsą! Tylko bylibyśmy ludźmi. Nie mamy jeszcze mięsa, tak jakby... Cholerka... Choć Apokalipso bawi się genetyką, może to coś dać, a może i nie...
-Chodź już, bo przyjdą i zepsują to...- zaczepiłam i wyszłam za zewnątrz, a chłopak za mną. Zamknęłam kłódkę paznokciem, żeby nie było...
Wróciliśmy do głównego budynku, Apokalipso nadal zajmowała się kotołaczką. Biedactwo coś sobie naprawdę złego zrobiła... Albo oszalała i przestała uważać, tak tez być może...
sobota, 26 września 2015
Damian
Delikatnie odłączyła jeden z kabli.
- Rób swoją powinność. - podała mi czerwony przewód.
Przez tę sekundę czułem wszystkie kable w tym domu jak własne żyły. Nieprzyjemne.
- Radzę naprawić kable w ścianie naprzeciwko toalety - zamrugałem - coś tam jest przerwane - spojrzała na mnie z lekkim podziwem i skierowaliśmy się na górę.
Ta pajęcza wredota cały czas tam była.
Niech się udławi tym jabłkiem.
Oczy cały czas uciekały mi w jej stronę, ale to odruch bezwarunkowy, po prostu...jest na co patrzeć. Ale muszę przestać. Przecież jej nie cierpię :")
piątek, 25 września 2015
Eveline
-E, młodziku. Czy ta, Miia, podała ci jeden zimny płomień? Bez niego będziesz miał nudności cały czas.- kłopotliwy będzie ten dzień- W sumie mi też by się zdał... Łepetynka boli po tej pindrze...
środa, 23 września 2015
Kaoru / Rachnera
Bardzo fajnie leży się w łóżku z dwiema kobietami.
Chyba, że jedna z nich to jeszcze dziecko, a druga ma cię w dupie... Nawet może w jelitach.
~~Rachnera~~
Nie moja wina, że na wszystkich lecę.
- Okres godowy - mruknęłam do Rin - Natura...
- Tia, natura. Pajęczyca najpierw gwałci, potem zjada własnego partnera... - prychnęła - Rachuś, więcej dystansu do siebie! - chwyciła mnie za policzki - W życiu liczy się nie tylko przetrwanie gatunku!
Odwzajemniłam jej uśmiech i zdjęłam jej ręce z twarzy.
- Wiesz, jestem trochę starsza... Ale dobra. Uwierzę. Jeśli wytrzymam dwa dni bez próby zjedzenia kogoś, to szyjesz mi spodnie - zastukałam wszystkimi odnóżami.
- Zimą zimno w odwłok?- zaśmiała się.
- Tiaa... Tak jakby.
Magnus
-Anioły coraz bardziej mi przypominają gołębie. -Wybuchnąłem śmiechem.
-Niech przypominają! Ja jestem sroka!-wykrzyknął, nadal potrząsając głową niczym prawdziwy gołąb. Taniec godowy? Padaczka? Powinienem pójść po Apokalipso? W tym czasie kotołaczka poszła do pokoju.
-skąd ty masz alkochol? Trzeźwy na pewno nie jesteś.-stwierdzilem stanowczo... chociaż w środku nadal się śmiałem.
-Jestem... Tak reaguje jak się stresuje -usiadł na krześle i uderzył głową w stół - Za... dużo.... ludzi... i połowy... nie znam-zaskomlał. Przestało mnie to śmieszyć. Dziewczynka odłożyła PSP na bok i pogłaskała anioła po plecach. Wydał z siebie tylko niezidentyfikowany dźwięk pełen rozpaczy. Z salonu dochodziły krzyki, a nasz nowy rudy kolega właśnie się z tamtąd wyczołgał. Co tam się właściwie stało?
-To...może poznaj-zaproponowałem.
Rin
-Zostaw- powiedziałam biorąc zamach Kuro - go w spokoju!- Rzuciłam mieczem przecinając wszystkie pajęczyny w pokoju.
-E... Rin...- wydukała, nie wiem czy przerażona, czy zirytowana, jednak stawiam na pierwsze.
-Panie elektryk, weź pan zwęgl te cudeńka, wiem że umiesz. Potem idź do salonu mam sprawę.
Zrobił o co prosiłam jota, w jotę. Wyciągnęłam miecz tkwiący w ścianie i schowałam do pochwy.
-Oj, pajączku, pajączku... Weź oszczędź panów w tym domu, dopóki się nie przyzwyczają!- kazanie kazaniem, nawet jak na mnie było długie... Al. chyba coś zrozumiała i wrócila do siebie. Teraz polazłam do pana elektryka.
-Chodź pokażę ci coś- powiedziałam i wyszłam przez okno na dwór- Spokojnie powietrze w tej okolicy nie jest zatrute, Dzięki apokalipso. No, chodź żeś wreszcie!
-Dobra- odparł pod nosem i po chwili mnie dogonił.
-Zauważyłeś, że nigdy nie dochodziły tu linie energetyczne. Wystarczyła jedna jednostka prądu by zasilić obieg. To jeden z tych- opowiadałam mocując się z zamkiem komórki, w końcu otworzyłam- bardziej zaawansowanych- ciągnęłam powoli schodząc w głąb- pętla zamknieta, którą ładuje zużywanie prądu, raz na jakiś czas potrzebuje dostarczenia tej jednostki. Ale, to chyba nie problem, co nie? To jak, dasz nam prądu?- spytałam nieco żartobliwie.
mam nadzieję że Rachnera jeszcze nikogo nie zaczęła podrywać...
wtorek, 22 września 2015
Damian
- Nie nazywaj mnie RUDYM! - wybiegłem za drzwi, ale potknąłem się o coś.
Nić pajęcza, ale gruba w... Nieważne.
Odkleiłem ją od nogi.
- Lepkie, co? - rozejrzałem się po pokoju, ale nie wiedziałem, skąd dochodzi głos.
- Do góry, głuptasku - pajęczyca najspokojniej w świecie przyglądała mi się z sufitu - Patrz na chmury, ponieważ orzeł spada z nienacka. - tu zeskoczyła, uginając te swoje osiem ohydnych kończyn - Język połknąłeś?
Jakby taa... Nie wiem dlaczego.
Chciałem podnieść stopę, ale w coś wdepnąłem, co było lepkie i białe.
Żyłka mi pulsowała coraz bardziej.
Oparłem się o drzwi tuż za mną, gdy podeszła bliżej.
- No co? Nie zjesz mnie teraz, przy świadkach. ZABILIBY cię. - mruknąłem - Co masz zamiar zrobić ze mną?
Oparła się ręką o ścianę tuż obok.
- Coś znacznie lepszego. - pasek pajęczej sieci wylądował na moich ustach - ale cicho sza...
niedziela, 20 września 2015
Len
Przyszła Apokalipso, niewiele czekając poszlem do kuchni. Znalazłem kolczyki i zacząłem je odkażać. Szybko poszło, to też szybko miałem nowe ozdoby, które od razu założyłem na ucho.
-Czuję się jak sroka... Co się błyszczy to zakładam.
-Ale nie jest większe od Ciebie, to nie jak sroka.- zaczepiła blond kotołaczka.
-Hyh.- parsknąłem jedynie- Jednak grzechocze!- odpowiedziałem potrząsając głową.
Już mnie lepiej nie pocieszaj, bo gorzej wyjdzie....
środa, 16 września 2015
Alex
Posmutniałam i po krótkim zastanowieniu kopnęłam go z całej siły w kostkę. Pisnął jak mała dziewczynka. Patrzyłam na niego przez dłuższą chwilą po czym po prostu poszłam do taty. Wygląd na mocno zagubionego. Wyciągnęłam do niego ręce.
-Podniesiesz mnie?-Spytałam wesoło.
Rachnera
Ale zrobię panu rudemu niespodziankę...hehehehehe..
Majestatycznie wkroczyłam do pokoju, chwyciłam pusty kubek po herbacie i wyszłam.
- Co ona tu do cholery robi!? - usłyszałam zza drzwi - wpuściliście tutaj TO!?
Ojeju, rudzielec się zdenerwował... Przykro~
- Hej, Rachnera! Nie przywitasz się z nimi? - usłyszałam głos Lena - No chodź!
- Ee, podziękuję, ci państwo mnie już znają.- odkrzyknęłam- rudy zwłaszcza.
- KTO JEST RUDY!? - wrzasnął - ODSZCZEKAJ TO!
Zaśmiałam się cicho. Oj te dzieciaki.
MAGNUS
-Cześć-Powiedziała patrząc na niego wielkimi oczkami.
Rin
-Nie widziałam.- odparła, chyba pierwszy raz, krótko i zwięźle.
Poczłapałam do innego pokoju i w końcu, znalazłam dziewczynę.
-Jest sprawa. Jakaś kołaczka jest bardzo ranna, pomożesz jej?- spytałam niepewnie, w sumie jej nie znam.
-Okej!- odparła entuzjastycznie, i w podskokach zaczęła schodzić na dół. Żeby się tylko nie przeraziła...
Rachnera
O, wracają.
A to kto...
Wpełzłam szybko na sufit.
Prędzej czy później mr. Pikachu i pani koteczka się tu zjawią, razem lub osobno.
- Rachnera? Jesteś tu? - usłyszałam Rin - Halo?
Spojrzała w górę.
- Co ty się tak czaisz?
wtorek, 15 września 2015
Len
Miej córkę silniejszą od siebie samego. Bezcenne. Ale i upokarzające. Rin wyszła z domku, i zobaczyła czy to na pewno my...
Widząc kotołaczkę, zaniemówiła.
-Idź po Kalipso!-krzyknąłem.-Magnus weź Pana krzykacza do środka i daj mu wody... Ja zostanę z dziewczynami.
Oznajmiłem zaklmykając to pole siłowe za nami. Dzisiejszy dzień będzie równie stuknięty co wczorajszy... A moje kolczyki??? Co z nimi???
Magnus
-Walczyć na test?-Spytałem po dłuższej chwili. W sumie byliśmy już całkiem blisko.
-Przecież ja nic jeszcze nie umiem... kiedyś byłem szybki... a teraz w sumie nie wiem...-Nagle poczułem potrzebę wygadania się. Nagle podbiegła do mnie Alex i wyrwała jeden z ośmiopaków. Już miałem krzyczeć żeby uważała, przecież to ciężkie....ale wygląda na to że jest silniejsza ode mnie....
Len
-Nawet ja, jako anioł niewiele zdziałam...- powiedziałem wxruszając ramionami- Ona opanowała to do perfekcji. Nie ma rady, idziecie z nami...
Kotołaczka z entuzjazmem szła u mego boku, a chłopak posłusznie szurał butami o ziemię. Nie, nie szedł. Ciągnąłem go, nawet stanąć nie próbował... Chwila wędrówkiz gdy nagle przypomniało mi się po co w ogóle ruszyłem dupę z tej posiadłości. Materac Rin i cukier... Fak... Cukier... E market po drodze. Z materacem gorzej.
-Magnus- powiedziałem do wampira stając pod marketem- idź no po cukier bo mnie baby zastrzelo że zapomniałem ;w;
Poszedł i wrócił. Dwa ośmio-paki.
-No Rin może powiedzieć że już trenujesz!- powiedziałem uszczypliwie.- Nie martw się... Tylko jak znam życie bedzie mi kazała z Tobą walczyć na test...
-Nie gadaj. Idziom łapy mi oodpadną...- powiedział i powolnie ruszyliśmy w dalszą część drogi. Tym razem i Pan łaskawy lazł sam.
Alyss
-Pomożecie mi ją znaleźć? muszę ją wyściskać!- Zawołałam wesoło. Odruchowo wyciągnęłam przed siebie ręce wolne od skóry. Od razu było widać mięśnie i krew. Nie wiem jakim cudem mi się to jeszcze trzyma razem.
Na twarzy blondyna zobaczyłam jakby współczucie.
-Trzeba ją zabrać do kalipso-Stwierdził stanowczo wampir, patrząc na mnie tymi czerwonymi ślepiami. E.... on mnie zje?
Coen
- Co, nie wydrapałaś dziurki w ścianie?
- Cicho... - powiedziała wnerwiona - Więc co zamierzasz ze mną zrobić? - zapytała.
Lubię jak stawiają to pytanie... No cóż.
- Powiedzmy, że ciebie wykorzystam. - szepnąłem.
Nie dosłyszała, podeszła bliżej - słucham?
- Powiedzmy, że cię wykorzystam... - powiedziałem jeszcze ciszej.
Ona przybliżyła się jeszcze bardziej.
Wykorzystałem moment i przeciągnąłem ją na moje kolana.
- No nie wyrywaj się - chwyciłem jej ogonek - bo ci wyrwę twoją puszystą białą kitę...
Przestała się wiercić.
- Co zamierzasz ze mną zrobić? - zapytała po raz kolejny.
Przyciągnąłem ją bliżej i wyszeptałem do ucha.
Cała czerwona chciała ponownie się wyrwać, ale pociągnąłem jej ogonek.
Syknęła z bólu.
- Puść...
- Nie, dopóki nie skończę.
niedziela, 13 września 2015
Eveline
Dodatkowo zakryłam się kocem i odsunęłam na brzeg łóżka. Po co mi to... Co ja mam mu zrobić?? Nic. Nie mogę. Nie chce mi się... Kocyk raki milusi... Mia śpi... Ja zasypiam. Po co mi to było... Powoli umorzył mnie sen. Straciłam świadomość co dzieje się wokół. A jest dopiero popołudnie... Czemu nie mogę przespać zimy???
Miia
Nie ważne, że nie jarzy co się dzieje... Kaoruś móóój..
Co ja odpierdzielam.
Znowu ta aura?
Ech.
Ale fajnie jest.
- Hej, pani demonico! - podniosłam się - chce pani się ogrzać? Jest tu trochę miejsca...
Poderwała się z pod koca i wskoczyła pod kołdrę, ale od strony mojego niedoszłego męża, którego oblegałam plecy.
Tak lekko za blisko się do niego przysunęła, ale cóż.
Tou!?
Zamiast poduszki pod głową pojawiła się moja kotka. Ona to naprawdę jest dziwna...
No cześć... - pogłaskałam ją po głowie - Gdzieżeś była?
Przymknęła oczy, zezwalajac mi używanie jej jako poduchy.
Oczy mi się kleiły.
Eveline
Jednak szkoda mi małolata. Dostało mu się od największej suki jaką świat widział...
-Mia... Tak masz na imię? Prawda? Słuchaj Jeden drobny, zimny płomień. Przyłóż mu do czoła. Powinien się wchłonąć, i wybić Bonie w 100%. Posłuchaj ja nic wam nie zrobię. Chodzi o to, że tamtej dziwki nienawidzę. I tyle.- Próbowała go dźwignąć i zanieść na łóżko.-Pomogę.
Czarny dym opatulił chłopaka i przeniósł go za mnie na łóżko. Nastolatka od razu go zakryła i wskoczyła do niego pod kołdrę. Nie ogarniam, co się dzieje...
Złapałam koc, i zakryłam sobie nogi. Zimno się robi~ Ziiimaaa nadchodziiii~ Nie chce, chce ciepełko i lato i wiosnę i kwiatki i tak dalej....
Kaoru na grzybach
- Ale mi łeb napiernicza.. - rozejrzałem się dookoła. Tajemnicza wybawicielka rozsiadła się na łóżku.
- No co, demonicy żeś nie widział? - oglądała swoje paznokcie.
- Ta kolorowa menda już poszła? - mruknąłem siedząc na podłodze - Gdzie Miia?
- Martwisz się o jakiegoś dzieciaka, a nie o własne zdrowie psychiczne? Wstydź się. Co z ciebie za demon?
Westchnąłem.
- Dajcie mi kogoś zabić i zakończyć te męczarnie...
- E, raczej na więcej cię nie stać, niż na zabicie muchy, zwłaszcza teraz. Zawołam tę małą i niech się tobą zajmie.
Przed oczami latały mi kropki i migotały światła. Demonica wstała, przez moment mignęły mi róże, a potem odpłynąłem...
Jakieś wzory i słowa, ludzie... Normalnie się czuję jak na grzybkach halucynkach... Ledwo widzę Miię, coś mówi do mnie... Co?
Len
-Tym razem, uważaj na większych od siebie- parsknęła uszczypliwie, nie dziwię jej się, sam byłbym dla siebie wredny.
O! Kolczyk! Schyliłem się i podniosłem ozdobę. Mały, srebrny, grawera. Odkazić i będzie Git. Zanim wyszliśmy opróżniłem kieszenie z żelastwa zwanego ozdobami i elektryki- czyli słuchawek. Wyszliśmy. Powolnym marszem zmierzaliśmy ku centrum. Z Nienacka ujrzałem tę kotołączkę, którą wcześniej jakby uratowaliśmy. Ktoś ją ewidentnie próbował porwać, albo i nawet udało mu się. Zniknął. Nie, teleportował się. Czuję jeszcze jego aurę, ale jest w uj daleko... W oddali zobaczyłem dwie sylwetki- kotołaczka, całkowite przeciwieństwo białej, i uzdolniony.
Pociągnąłem Magnusa i pobiegliśmy w ich stronę.
-Hej! Ty! Masz może siostrę?!- zacząłem lekko wpieniony.
-Tak! Widziałeś ją!?- odpowiedziała mi z krzykiem i entuzjazmem.
-Eh...- Odsapnął wampir.
-Taaak... Ech.... Ktoś właśnie ją stąd zabrał, nie mam pojęcia gdzie, ale jej szamotanina wskazywała że wbrew jej woli...- widać chłopaczek wyczuł moment żeby się zawinąć. O nie, nie, nie, nie, nie. - Zostajesz- stwierdziłem oschle łapiąc go za frak i przyciągając z powrotem do siebie.- Znasz ją, my nie. Wydajesz się rozumnym chłopaczkiem. Więc nigdzie nie leziesz- czasem miły jak anioł czasem wystraszę jakbym był demonem.
Coen
- Gdzie? - zaczęła się rozglądać.
- Niedaleko. - uzdolniony i kotołak numer dwa byli przed nami... Nie widzieli nas. Dobrze. Można się elegancko teleportować.
- CO!? Powiedziałeś kotołak!?
- O, ja gadam na głos? Nie zauważyłem. - mruknąłem. Ale ona głośna.
- Dwutlenku czy ten kotołak jest podobny do mnie? - spojrzała na mnie z dziwnym wyrazem w oczach.
-Wątpię - skłamałem, nie chcę tutaj siostrzyczek z kolegą - znikamy.
Zmarkotniała.
- Kłamiesz, bo czuję, że to na pewno ona.
- Szykuj się na ewentualne mdłości bądź ból - rozpocząłem proces teleportacji.
- Stój do cholery! - zaczęła się wyrywać.
Za późno.
Wylądowaliśmy na miejscu. Miło, domek. Z drzwiami zabitymi blachą.
- Niby masz mózgownice na wierzchu, a w ogóle nie myślisz... To gdzie jesteśmy, co dupku?
- Masz takie dobre uszy, a nie słuchasz? W miejscu bez wyjścia - upuściłem ją na zakurzoną podłogę.
- Dlaczego od razu nas tu nie teleportowałeś?
- Lubię dotykać kobiety. - powtórzyłem.
Przyłożyła sobie z otwartej ręki w twarz.
- Nie zniekształcaj tej swojej twarzyczki, będzie mi do czegoś jeszcze potrzebna. I tak, to jest inne miasto.
- A te coś to..? - zapytała niepewnie.
- Odczujesz to na sobie. - kocham się tak nimi zabawiać.
- Robisz to ze zwierzętami?
- Nie będziesz miała sił przemienić się w kotka, moja mała - przykucnąłem obok niej i podniosłem jej bródkę - Nie będziesz miała...
Dostałem z pięści w krocze.
- No, zachowuj siły, nie uszkodzisz mnie tak łatwo - powiedziałem z grymasem na twarzy - Jeszcze chcesz walczyć? Jestem cierpliwy.
Zmarszczyła brwi i poszła zwiedzać dom.
Nie ucieknie. Sam zadbałem o to, by dom stał się klatką na wytraszone ptaszęta... Przez okno nic nie zobaczy, niestety, zabiłem je metalową płytą. Z rtv i agd to tu niewiele mam. Żyję jakoś.
Alice
- Chory to ja potrafię być.
- Super.
- No, ciesz się póki możesz, kotku.
- Mamusia mało cię przytulała w dzieciństwie, że tak mnie trzymasz...?
- Lubię dotykać kobiet, a powiem szczerze, moja mamusia była lekko zimna w obejściu, nawet nie mogła się ruszyć, więc korzystam teraz.
Coen
Prawdę mówiąc miałem go gdzieś, ale z drugiej... Kocizna na obiad? Może być.
Zeskoczyłem na dół, pędząc niczym Alicja za białym królikiem do Krainy Czarów.
W końcu chwyciłem rozpiszczane stworzenie.
- No witaj maluszku - uśmiechnąłem się - Zjeść cię czy nie?
Machało łapami, ewidentnie próbowało uciec. Szkoda zachodu.
- Zostaw mnie ty bezduszniku! - kot pisnął i nagle zmienił się w dziewczynę - Kota chcesz zjeść!?
Cały czas trzymałem ją za kołnierz, nie wyglądała na groźną.
- Miałem w zamiarze. - postawiłem dziewczynę na ziemi - ale teraz masz za dużo kłaków - od niechcenia pogładziłem jedną z jej kit - nie jest ci gorąco?
- Zostaw mnie! - zdzieliła moją odsłoniętą część twarzy, odczepiając przy okazji maskę - czym ty jesteś w ogóle!?
Uśmiechając się szyderczo.
- Rączka nie boli? - z satysfakcją patrzyłem na jej rozdziawione usta na widok mojej przeźroczystej twarzy - Hm?
Okrążyłem dookoła, napawając się widokiem jej jak przyrośniętego do ziemi ciałka. Ojeju, biedna, nie mogła się ruszyć z wrażenia.
Zabić? E, za dużo juchy do obierania teraz.
Zgwałcić? Zobaczy się.
No cóż.
Cały czas oglądałem jej ciało, podnosiłem gdzieniegdzie poranione ramiona, dotykałem ogona...
Nie ruszała się, tylko wodziła wzrokiem.
- No co jest? Nie możesz się na mnie napatrzeć? - chwyciłem ją w pół jak szmacianą laleczkę - chodźmy, moja zdobyczo.
sobota, 12 września 2015
Magnus
-Może jak się przejdziemy to znajdę jakąś sensowną broń.Właśnie,wczoraj mówiłaś że gdzieś pójdziemy-popatrzyłem na nią maślanymi oczami. Zapoznanie się z okolicą, zobaczenie czy z tym światem jest na prawdę tak źle i sprawdzenie czy gdzieś są lepsze warunki. Tak, to dobry pomysł. Być może w innej części planety istnieje jeszcze normalne życie.
Eveline
-Zejdź mi z oczu, albo wyrwę ci to skrzydełko laluniu.-wycharczałam powolutku się prostując.- Nie słyszałaś?!- spojrzałam na nią z ukosa.
Zaczęła powoli wychodzić. I dobrze, ta mała zdzira...
-Na przyszłość. Jej urok łamie czar ognia. Niech twoja przyjaciółka zza drzwi tu wróci. Ja nie gryzę.
Bonie
-Teraz wiesz jak to jest...- powiedziałam obejmując chłopaka w barkach. Byliśmy w czarnej przestrzeni. Zaczynał powoli płakać i się załamywać. Tak! DOBRZE! Moje skrzydła stworzyły osłonę, przez którą nikt go nie widział, ale nawet nie ma kto. To jest w nim. I to jest on sam.- I jeszcze się dziwisz. Czemu nie pozwalają ci być w piekle...
-Ja...ja...- wydukał w łzach.
Och.
Biedne, biedne dziecię.
Chwila... Co jest?! Coś zerwało mój urok! I to nie nic innego jak inny urok. Nikt nie umie rzucić silniejszego od mojego! Po za jedną zdzirą... Wywaliło mnie z jego umysłu. A miałam mieć tak pyszny posiłek... Eveline, gdzie jesteś aniołku?
Rin
piątek, 11 września 2015
Kaoru
- Będę ci służyć - CO TY PIERDOLISZ!? PRZESTAŃ! WYŁAŹŻE SPOD TEGO UROKU CHOLERNE CIAŁO!
- No. To się nazywa moc. A ty mała, co tu jeszcze robisz? Marsz do pokoju! - siłą woli ta cholera wyrzuciła Miię za drzwi - Teraz lepiej.
Alice zmieniła się w kota i czmyhnęła. Sukinkot.
Mniejsza.
Ciało przestań. Proszę.
Błagam.
Gdzie ty kładziesz tę rękę.
Stoooop.
Wydrapię sobie oczy.
O, sekunda, NIE MOGĘ.
PRZESTAŃ DO CHOLERY
BĘDZIE MI SIĘ TO ŚNIŁO PO NOCACH
PIEEEEERDOOOOOL SIĘ BONIE!!!
Nie mogę nic zrobić, czuję się wręcz jakbym oglądał film w telewizji i nie mógł zmienić kanału, ani nawet mrugnąć.
Bonie
-Wynoś się stąd smarkulo- wycharczał.
-Hola, Hola...- nagle znalazłam się przy nim i złapałam ze jego brodę oglądając dokładnie rysy twarzy- Nie myśl. Że skoro test mam za sobą to nikogo nie zabije. Po za tym nie zwraca się tak do swojej Pani... Kotku.
Nie obchodzi mnie jego los, jego przeszłość. Zabawa z nim jest przyjemna. Chcę dłużej, nie oddam takiej zabaweczki. Jest w końcu czegokolwiek wart. Rzuciłam urok bo tak prościej. Zaczął kłócić się sam ze sobą. Wrzeszczeć i kulić się po pokoju. No szybciej~ Nie będę tak długo czekać!
-A więc Kaoru. Co poczniesz?
Kaoru
- Widzę cię - syknąłem - ściany mają oczy - wskazałem na białego pytona wpełzającego na tapetę - Jak chcesz się zakradać to sobie ustaw radar na zwierzęta również.
Miia spojrzała na nią zdziwiona.
- Ej, a ty to kto? - zapytała.
- Ha! Wnuczka Króla Demonów, Bonie Blau! - odparła z dumą - A wy? Demon i uzdolniona, jak widzę.
Przeciągnąłem ręką po twarzy.
- Kaoru Samamoto. To jest Miia Kagejihaima. Dlaczego bestialsko zniszczyłaś moją barierę? - powiedziałem sucho.
- Ech, słaby jesteś. - mruknęła, oglądają paznokcie - Żeby barier porządnych nie robić...
Razem z Alice i Miią zaczęliśmy jej szczerze nie cierpieć. Serio. Gościara odpycha zachowaniem.
- Nie mam ochoty dyskutować z tobą. Wynoś się z mojego domu.
- Właśnie, pytanie! Dlaczego nie zaliczyłeś testów dotąd? - ja to załatwiłam już daaawno...
Zaczęła pulsować mi żyłka.
- Jak masz dziadka króla, to pewnie i przywileje masz królewskie, ale czy sumienie to nie jestem pewien. Ja starałem się normalnie żyć, a nie działać jako morderca. - nienawistnym wzrokiem zlustrowałem ją od stóp do głów - Nie musiałaś uśmiercić tysiąca ludzi, wiem to doskonale...
- Hej, uspokój się - Miia pociągnęła mnie za rękaw, szepcząc - nie warto się na takich jak ona wysilać... Królewiątko miało lepiej i tyle.
Niech ta cholerna smarkula wypierdziela z mojego domu.
- Hehe...przyznaj, jestem po prostu silniejsza - uśmiechnęła się szyderczo - a normalne życie mnie nie interesuje.
- Zrozum, szlachcianko, że nie każdy ma tak dobrze jak ty, nie każdy rodzi się z taką mocą i nie każdy ma ułatwioną drogę do celu. - wysyczałem - A teraz wynoś się. Po dobroci, inaczej zawołam Morgortha.
Magnus
-Muszę z nią chwilę pogadać-Dziewczyna tylko kiwnęła głową.Poczuła się zignorowana? Lekko zmierzwiłem jej włosy i popędziłem na dół. Tym razem grawitacja była dla mnie łaskawa. Wślizgnąłem się do kuchni i stanąłem zaraz za blondynką.
-Naucz mnie walczyć.-powiedziałem stanowczo
Bonie
-Dusza?- wyszeptałam- Wrócić do piekła...?- parsknęłam głośnym i pogardliwym śmiechem- Jaja sobie robisz?! Zabroniono ci wrócić do piekła?! Oznacza wtedy że, cię tam nie szanują. Ja na przykład mogę robić co chcę! Wnuczka króla piekieł! ma coś do siebie! Co nie?!- wykrzyczałam z wyraźną pogardą. Dziwny. Demon. Trudno. Myślałam że będzie ciekawie...
Wiem, że zapewne będzie silny jest, jak na złość. Ale takie słowa z ust demona są pogardą. Nie mówcie mi że JESZCZE testy nie zaliczył. Ja to załatwiłam w jeden dzień i potem nikt nie może mi nic zrobić... Chyba będzie nudno.
Apokalipso
Magnus
-Gniewasz się?-Spytałem od razu.
Rachnera (krótkie bo brak weny)
- Przepraszam... Muszę bardziej na siebie uważać.. Może to jakoś zrekompensuję? Mogę ewentualnie pozmywać po obiedzie, czy coś... - wydukałam.
Len spojrzał się na mnie krzywo.
- No dobra.. - podal mi talerze - to idź.
Apokalipso
-O co...?- spytał. Nie wysłuchałam do końca i zbiegłam na dół.
Rachnera złamała krzesło.... A ja się tak wystraszyłam... Złapałam się za głowę i siadłam znów przy schodach... Ciekawe, kiedy coś się wydarzy...
czwartek, 10 września 2015
Magnus
-Nie bierz tego do siebie-Powiedziałem.-Wrócę za jakieś... pół godziny-poszedłem na górę.
Wyjąłem szkatułkę, a szklane buteleczki melodyjnie zabrzęczały. Uśmiechnąłem się pod nosem. Ze środka wyciągnąłem flakonik i wypiłem całą krew. Przeciągnąłem się.
Kaoru
Zwątpienie malowało się na jej twarzy.
- Ale... - zmarszczyła czoło - nie chcę poświęcać czyjegoś życia za moje dobro!
Nagle usłyszałem stukot butów na korytarzu.
Szybko otwarłem drzwi.
Kotołaczka podsłuchiwała.
- Wiem, co chcecie ze mną zrobić! Wy...zdrajcy! Szmaty! Ścierwa! - rzuciła się w stronę drzwi, które momentalnie zablokowałem - Wypuśćcie mnie stąd!
Ze zbolałą miną unieruchomiłem ją przy ścianie. Niech nie macha tym nożem na prawo i na lewo.
Deja vi?
- Nie chcemy ciebie zabijać. - znieruchomiała, gdy powoli artukuowałem te słowa - Mamy w planach kogoś innego, mianowicie twoją siostrę.
Wbiła nóż jeszcze głębiej w mój brzuch. Boli.
- Nie jest taka głupia, jaka się wydaje... - łzy pociekły po jej bladych policzkach - Zostawcie ją!
Jej ręka powoli wyciągnęła ostrze z mojej wątroby. Ulga.
Osunęła się na ziemię, łkając cicho.
Apokalipso
Zhadłam ile potrzebowałam. I szybko poszłam za nim. Nie mam pojęcia czemu to tak, czemu to on. Po prostu.
-Wypij chociaż wodę!- powiedziałam stojąc za nim.
Podskoczył z zaskoczenia, nie dziwię się. Tez bylabym w szoku.
-Jak znajdziesz mi nie skażone, jakieś sensowne zwierzę. To zrobię mięsne pomidory.- Zaśmiałam się-dziwne to, nie??? Ale...- lekko spoważnialam- wbrew pozorom jestem dość wybitnym biologiem i genetykiem.- znów się roześmialam- Dlatego ba przykład taka woda ci wyrasta. O! Dlatego tez mam ogniste lodowe i wodne kwiatki... Dlatego żyje bi cos musiało tą truciznę wchłaniać. Prawda?
Mam nadzieje że się nie zrazi...
Magnus
-Nie jestem głodny...-Powiedziałem wychodząc z pomieszczenia.
Alice
Oboje czuli się jak u siebie w domu. Zadaje sobie pytanie: Co ja tu robię? Demon pokazał mi pokój. Weszłam do niego cała spięta.
W co ja znowu się wpakowałam...?
środa, 9 września 2015
Apokalipso
-Rozumiem...- odparłam z uśmieszkiem- No! To do jadalni! Ale już!- zrzuciłam go z krzesełka tak że wstał-Len!Rin! Pani Pająk! Nie pamiętam imienia... Śniadanie!
Radosnym krokiem wyszłam na zewnątrz i zaczęłam machać rękami na lewo i prawo. Po minucie zapukałam w okno do Magnusa.
-Otwórz- powiedziałam bezgłośnie, ale mnie zrozumiał i to zrobił- A teraz... Ustawiaj!
-He... E?!
Zapełniłam jego ręce misami z liści. Sześć mis wody. Talerze i łyżki. Tyle na tą chwile umiem zrobić z liści. Coś jak słatka, odprawiona nawet oliwą! Szwedzki stół w wersji wege, raz! Rośliny dalej rosły. Prawda jest taka że gdybym miała jakiś kod genetyczny mięsa, czy cos... Zrobilabym roślinę... Na przykład... Takie, mięsne pomidory! Tak, to by było coś! Tylko, upiec, ugotować, uprażyć czy usmażyć! I gotowe! pyszne danie mięsno pomidorowe! Właśnie... Skoro mam piekarnik mogę upiec chleb! Ziarna nie problem woda i drożdże tez nie! O wiem! Wiem co zrobię słodkiego! Marcepan! Trudne to nie jest, a cukier się znajdzie! Swoją drogą... Nigdy tak bardzo nie myślalam o gotowaniu... Babcia i tak była najlepsza. Nie dam rady jej pokonać. Ale coś tam upichce.
-Sałatka jak sałatka. Resztę widzicie, a woda Świerza, można rzec że przed chwilą wyrosła ( ^^ ).- wparowałam do domu i usiadłam przy stole.- Smacznego!- krzyknęłam zaczynając pić wodę. Znów jestem wesolutka. I dobrze.
Magnus
-Po prostu uciekła, nie ma tematu. Zerknąłem na chusteczkę. Krwawienie trochę ustało.
-Rozumiem... -powiedziała cicho. Uśmiechnąłem się pod nosem.
Rachnera
- Prawdę mówiąc zamiast koców przydałby mi się chłopak do grzania w nocy - zażartowałam - Nie no, za mały jest. Nie objąłby całego mojego ciałka - podreptałam w miejscu - ale znalazłam to - pokazałam jej szary sweter - i go zacznę nosić. A słuchawki i tym podobne? Nie widziałam... Nawet telefonu komótkowego nie zostawił.
- Chyba ten sweter to dobry pomysł - spojrzała na moje...ehem... - lekko powycinaną bluzeczkę masz. Zimno ci będzie...
Zeszłyśmy na dół. Nie wiem, jak się mieszczę na schodach, ale jeszcze nie zdewastowałam barierek.
Ubrana już w sweter, usiadłam w jadalni. Mało tu trochę miejsca, ale przeżyję.
Kaoru (krótkie, na telefonie lepiej mi się pisze) ;-;
- Tou!? Gdzie ona!? - Miia nagle podskoczyła, rozglądając się - Pewnie została tam... samiuchna.. jak mogłam jej zapomnieć...
- Najpewniej ciebie znajdzie... przecież ona w jakiś tajemniczy sposób znika... pojawi się niedługo. - uspokoiłem ją, trykając piętami szyję Morgortha. - jesteśmy na miejscu - stanęliśmy przed ratuszem.
Otworzyłem przejście w niewidzialnej barierze i wprowadziłem nas wszystkich.
Rin
Uspokoiłam go. No i co? Anioł opętany. Nie trudno się domyślić. Skrzydła, jedno czarne, drugie nietoperze. Do tego czasami naprawdę widać w jego oczach demona i chuć. Po całej naprawdę niezręcznej sytuacji poszłam do Rachnery.
-Masz cos ciekawego? Wiem że przeglądasz pudła... Masz cos ciekawego dla mnie? A może jakieś słuchawki???
Spytalam na wejściu. Nos miała w pudłach. Porządek i przeglądanie różnych rzeczy byłego właściciela... Typowe.
-Jak znajdziesz grube pierzyny to oddaj. Tobie zrobimy cos z materacy i innych... Wykluczamy koce... Nie oddam kocyków. ( *^* ) A tak to z Lenem juz okej. Już.
Westchnęłam. 10 minut, krótko, a ile zrobił... To znaczy, ile zrobiło jego alter ego. To znaczy, demon co chowa się w jego wnętrzu. Usiadłam skrzynię na jej niby posłaniu. Ta wielkość jej starczy. To powinien starczyc materac z mej Chałupki dawnej. Jest porządny. Duży... Do tego jakaś kołdra, tyle że duża i ma sopoko legowisko. Wygodne i tak dalej. EJ... My się na zimę musimy ogarnąć! Bo to za przyjemne nie będzie... Spania. Ogrzewanie. Jakieś źródło pożywienia, wody. Co z tego że dużo tu tego... Ale i tak na 5 miesięcy nie starczy... Tak ziemia odreagowuje po tylu latach ocieplenia. Opodebrała sobie jeden miesiąc wiosny i jesieni... Ale śnieg nie spadnie. Będzie zimno, i to bardzo.
Alice
- Co to, kurwa jest? - spytałam cicho. To dla mnie za dużo. - Ekhem - Spojrzeli na mnie zaskoczeni. - Eee... Gdzie - idziemy to chyba złe słowo- się kierujemy?
wtorek, 8 września 2015
Apokalipso
Ach... 7 lat... To długo czy krótko? Sama już nie wiem...
-Ja jestem samotna, bo zmarła moja siostra... A ty? Co się stało?
Zdaje mi się że już mi o tym mówił ale nie pamiętam dokładnie... Dlatego czasami traktują mnie nie poważnie. Nie zawsze podając powód, dlaczego to tak... Ludzie są różni. Ludzie są dziwni. A teraz, przede wszystkim samotni. Mi chyba ostatniego dane będzie uniknąć.
Magnus
Dziewczyna zaczęła przepraszać. Wspomniała o 7 latach samotności.
-Dokładnie tyle co ja.-Powiedziałem smutnawo.
Len
Jesteś demonem. Zakceptuj siebie samego...- takie słowa znów mnie dopadły w śnie... Cholera jasna! Budź się Len! Im dłuższy sen, tym dłużej nie jesteś sobą realnie... Szybko no szybko!!! Łza! Nie wiem... Może to opanuje cokolwiek! Ktokolwiek.
Poczułem pacnięcie na poliku. Kurwa. Po prostu pięknie... Siedziałem na Rin przygniatając ją do łóżka. Czyli 10 minut mu starczyło... Nie chcę wiedzieć co by było po kolejnych 10. Dotknąłem delikatnie swojego polika i uśmiechnąłem się krzywo. Jak szybko mnie zabije??? Zadałem sobie to pytanie kilka razy. Średnica moich tęczówek się zmniejszyła i zaczęły lekko drgać. Wystraszyłem się... Znów zarumieniony, wydukałem:
-Przepraszam... To... To nie ja! To nie byłem ja!- powolnie położyłem się na niej i przytuliłem- Przepraszam. Wiesz ja...
-Jesteś opętany. Wiem.- odparła.- Miałam jedynie nadzieję że wrócisz na czas. I nic nam nie będzie.
To się dzieje, kiedy mam stresa, lub jestem samotny, lub boje się że stracę bliską mi osobę. Niestety, czasem daje o sobie znać z znienacka. A myślałem że styknie rok spokoju. Dwa dni nie zdzierżył... Najgorsze że to demon nierządu.
-Dziękuje- wyszeptałem wtórnie. Cieszę się że wie, rozumie... Choć to dziwne...
Rachnera
Trzasnęłam drzwiami od strychu. Ha! Ale ja za to skradłam mu pierwszy... Hehehe...
Wyjrzałam przez okno. No...nie wygląda to wszystko najlepiej... Przeżyję.
Odeszłam od zabrudzonej szyby i odkryłam płachtę z małej skrzyneczki.
Wyciągnęłam ostry, chitynowy szpon.
- No, ciekawe co tu się kryje.. - szybko przekłułam zamek, jakby był z rozgrzanego masła - w środku było miejsce na wisiorek. Puste. Po co w takim razie ją zamykano?
Ze zrezygnowaniem przymknęłam wieko puzderka. Może znajdę tu na tym strychu coś dla siebie? Ale...najpierw tu ogarnę.
Rozpoczęłam Wielkie Sprzątanie. W moim wykonaniu lekko pokraczne, ale trudno.
Apokalipso
Nawet nie zna pierwszej pomocy. Heh... Podeszłam do doniczki a w niej wyrosły zioła lecznicze. Zerwałam jeden listek. Wróciłam do chłopaka, po czym zabrałam jego okład. Przykleiłam do jego nos ten listek i oddałam zimny materiał. Siadłam skrzyżnie opierając się o krzesełko na którym siedział.
-Tą roślinę modyfikowałam genetycznie. Pierwotnie była miętą. Teraz jest miętą leczniczą. Poprzez zmodyfikowanie liścia tak że nieznacznie nakłuwa skórę, i dodanie do pozbudzającej i rozluźniającej mięśnie mięty, co ułatwia wchłanianie się olejków eterycznych, różnego rodzaju ekstraktów z ziół i roślin leczniczych, oraz antybiotyku antytężcewego. Przyśpiesza proces redeneracji rany do kilku minut, odkaża, zapobiega infekcji i innym poważnym powikłaniom, a przy okazji odświeża. Mówimy o nacięciu i nakłuciu, rzecz jasna. Do ran rozległych używam rośliny na bazie Melissy, oraz jeśli mam możliwość zamrażam ranę. Mam także jedną roślinę uniwersalną. Jej liśćmi są płatki róż, i one wciągają trucizny, jakby... "Opatrują rany" czyli tamują krwotoki i rozprawadzają tą samą mieszankę co w tej roślinie, a przede wszystkim- pozwala na zregenerowanie energii życiowej. O którą trwa wojna. Każdy ma jej określoną ilość, gdy ją straci musi ją komuś zabrać. Wykluczając demony... Przepraszam... Zanudziłam moim wykładem. Od 7 lat jestem sama, nos mam w pamiętnikach i dziennikach rodzinnych... Z nich mam wiedzę...
Le Kaoru Optymista
Poklepałem stwora po nosie.
- To tutaj. Poczekaj chwilę, idę po żonę. - cały uchachany zapukałem do drzwi starej kamienicy, z której emanowała ognista energia Mii. Żaden cholerny zwierzak nie wejdzie mi w drogę.
Ktoś zszedł powoli na dół i lekko uchylił drzwi. Ten zapach... Kotołaczka? Na ognie piekielne, i to ta sama...
Chciała zamknąć drzwi, ale wsunąłem but.
- Przyszedłem po was. - wyszeptałem. - Nie gryzę dzisiaj.
Poddenerwowany tupot stópek zabrzmiał na schodach.
- Kto to!? - Miia z płonącymi oczyma wleciała w próg - O.. Kaoru! - rzuciła się na mnie - gdzieżeś ty był!? Myślałam, że się nie zjawisz!
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale mamy problem... - Alice wskazała na Morgortha - To nadal żyje.
- Ha! nie dość, że po was przyjechałem, to na dodatek na czarnym koniu! - chwyciłem je obie w pasie, nie zważając na protesty tej drugiej, i szybko wbiegłem na golema.
Usadziłem je blisko siebie.
- Tylko nie skakać, nie palić i nie puszczać się! - Miia objęła moją klatkę piersiową - Morgorth, ruszajmy!
Damian
Usłyszałem coś dziwnego. Jak kroki... Spojrzałem w stronę odgłosów.
Mam na to tylko jedną określenie: Fuck. Jakieś wielkie, ziemne coś. Golem?
Wziąłem kotołaczkę na ramiona i pobiegłem. Mam nadzieję, że cicho i, że mnie nie zauważy. Nas. Cokolwiek!
Teraz chyba każde życie jest krótkie.
Na całe szczęście potwór nas ominął. Ukryłem się niedaleko namiotu.
Magnus (krótko bo krótko ale...)
-Wiesz Magnus, krew ci leci...-Usłyszałem głos dziewczyny. Bez zastanowienia przyłożyłem sobie koszulkę do nosa. W sumie to nie wiedziałem jak zatamować krwotok. Usadowiła mnie na krześle, podała mi chusteczkę i kazała przechylić głowę do przodu.
-Dzięki..-Powiedziałem cicho.
poniedziałek, 7 września 2015
Rin
Zapłakana ze śmiechu zabrałam pół przytomnego Lena za strychu. Bezsensu zostawiać go Rachnerze, może być z tym źle. Położyłam go i zakrylam kołdrą. Sama potruptałam do regału i zaczelam przeglądać tytuły. 50 twarzy Greya z czego kojarze to było porno... Igrzyska śmierci, W pierścieniu ognia i Kosogłos- trylogia. Tyle pamiętam. Jeszcze Horry Portier. Ale ta seria to świat gigant. Różne encyklopedie i inne skarbce wiedzy, jak u rozrywki. Wzięłam jakąś pewniejszą pozycje i zasuadlam obok spiocha. Zacztytalam się w połowie przerwało mi trzaśnięcie drzwiami...
Rachnera gotowa na wszystko~
- Rinuś Rinuś... - westchnęłam - Daj no nam te pięć minut... Obiecuję, że nie będę szukać miejsca do złożenia jaj! - rzuciłam w stronę okna - A teraz wracajmy do zabawy...
Oparłam cały swój biust na jego plecach.
- Wygodnie ci? - usłyszałam zza okna - Złaź z niego.
- Rinuś no... - wzięłam głęboki wdech - ty naprawdę chcesz zagarnąć go tylko dla siebie? Nawet się nim zająć nie umiesz, przy mnie zachowuje się twardo (͡° ͜ʖ ͡°), chociaż z tobą spędza wiele więcej czasu.. Oj no wstydzić się powinnaś...
Wparowała przez okno.
- Że ja co!? Za chwilę spuszczę ci taki subtelny wpierdolik, że zrozumiesz, co znaczy "Nie molestuj!"
Wstałam, a Len bezwładnie osunął się na ziemię, caluchny różowy.
- Uspokój się, koleżanko - podeszłam do niej i oparłam ręce na jej barkach. - Przecież nie chciałam ci go kompletnie zabierać... Hehe... Dla mnie to twoje "molestowanie" jest jak francuski pocałunek, nic nie znaczy.
Po chwili roześmiałyśmy się.
- Ach, te nasze kłótnie do wpieniania ludzi... - Rin otarła łzę ze śmiechu - Nie, serio... Co z nim?
Chyba prawiczek przeżył pierwszy wzwód w życiu... - szepnęłam jej na ucho - nie może się pozbierać... (͡° ͜ʖ ͡°)
Zaczęłyśmy się obydwie śmiać jeszcze głośniej. O boże... Do czego to doszło..
Rin
Rachnera... Nie myślisz kobieto serio.
-Len ma racje!- wykrzyczałam i uderzyłam kilka razy w sufit. Napewno usłyszała. Po za tym... On jest naprawdę sierotowaty.
- Po za tym, tez mam cycki!- wykrzyczałam oburzona, i magicznym sposobem znalazłam się przy oknie poddaszu- I do tego wszystko widzę.- wymamrotałam mierząc ją wzrokiem.
Len znów się zaczerwienił i okrył skrzydłami od pasa w dół. Okej... Rachnera spojrzała pośpiesznie na okno- mnie juz tam nie było, gdy znów skierowała wzrok w stronę Anioła byłam w oknie. Widziałam wszystko co robi, a Len chyba widzał mnie. W najgorszym wypadku skończymy bez okna...
Rachnera
- Znaczy... Wiele pytań... - spojrzał na bok - mało czasu...
- Ee, tam, spocznij sobie - poklepałam wolne miejsce na materacu - posunę się.
Niepewnie usiadł na zakurzonej powierzchni.
- Jak wyglądała Rin w dzieciństwie? - zapytał cicho - jak się poznałyście?
Oparł się lekko o mnie. Mrrrr... Przyjemnie.
- Znaczy, była słodsza niż teraz... A jak się poznałyśmy? No.. Chyba łaziła po lesie czy coś i ją zauważyłam. Byłam od niej starsza, ale się jakoś nam dobrze gadało. Potem podrosłyśmy i nasze drogi się rozwiodły.. Ech, co tu opowiadać... - odwróciłam się delikatnie w jego stronę, nie ruszając pajęczym tułowiem i pochyliłam się - lepiej chcę poznać ciebie.
Widziałam, jak się czerwieni.
Aaa..biust. No tak. Żadna z jego lokatorek nie jest dumną posiadaczką tak majestatycznego (uwielbiam to słowo) biustu.. Wręcz mogę uznać, że jest prawiczkiem wśród desek i przypadkowego tatuśka.
Tajemniczym sposobem znalazł się nagle z przodu mnie, chyba nie z własnej woli.
- Em.. Rachnera... - delikatnie zsunął rękę ze swojej klatki piersiowej - nie spoufalaj się zbytnio..
- Cze-mu? - wyszeptałam mu do ucha - Jak się zdarzyła ci porządna kobieta to będziesz wybrzydzał?
Widziałam delikatny ruch jego skrzydeł.
Len
Wszedłem na strych. Po uzyskaniu pozwolenia na wstęp i ujrzeniu pająka... Zamarłem... To to ma cycki?! I cztery litery?! Do tego takie pożądne... Jest mi gorąco... O Fuck! Odwróciłem się na pięcie i sam się spoliczkowałem. Właściwie to... Cholera... Po kiego jam tu przylazł?!
-Rachnera, powiedz mi, długo się znacie z Rin, co nie?- zacząłem juz po ochłonięciu- odpowiedz mi o niej. Bo wiesz... W teorii znamy się prawie wiek, a w praktyce to jakieś 4 dni...
Rachnera
Spojrzała się na mnie jak na jakiegoś zwierzaka i poszła do pokoju obok.
Okej...
Nie rozwal, nie zadepcz, nie molestuj nikogo.. To co mam robić?
Alex oprowadziła mnie po małym domku i wszystkim przedstawiła.
- Mogę zamieszkać na strychu? - spytałam się w końcu małej - Nikt tam nie urzęduje, co?
Mała przytaknęła.
Uchyliłam stare drzwi.
O....pajęczyny. Jak w domu.
Łaziłam po strychu i oglądałam stare rzeczy tam pochowane. Może powinnam zmienić mój top, by nie kusić losu? Co prawda to prawda, nie zakrywa za wiele, ale już się tak do niego przywyczaiłam... Nie, nie zmieniam nic.
Znalazłam jakiś stary materac oraz więcej szmat i ułożyłam z nich swojego rodzaju legowisko. No, normalnie legowisko dla pieska. Usadowiłam się na nim i wygięłam plecy do tyłu. Lubiłam tę pozycję, kręgosłup mi odpoczywał.
Len wszedł na strych.
- Mogę?
Rin
Rachnera... Ja tu jestem! Ja cie znam! Nie musisz udawać że ci glupio... Wystarczyło że zejdziesz z niego z szybko... Jak dobrze... Że łza ma jeszcze polowe mocy... Choć w tym tępie będę musiała zacząć zabijać... Znów... Gdy pajęczyca zadała mi pytanie szybko zabrałam blondyna z jej rąk u wniosłam na górę.
-Magnusa, gdzie Apokalipso???- wtem z jego pokoju wychyliła się niewysapana dziewczyna- Uhuhuhuhuhuuu to tak się sprawy mają~ Dlatego Alex wyszła... Alex, zaopiekuj się nową ciocią. Rachnera, nie rozwal, nie zdepcz, nie molestuj, nie bij nikogo... - wzięłam głęboki oddech bo zabrakło powietrza - Postaraj się być miła i nie zakładać maski... Przy okazji nie płeć nici, wiesz że ich nie lubię...
Po przemowie zatrzasnęły się drzwi do naszego pokoju. Pokoju ataku blondynów... Znów założyłam na niego naszyjnik i podałam mu zimny ręcznik odwracając się na pięcie.
-Po co mi to...?- spytał niemrawo.
-Zrób sobie okład tam gdzie cie bolii...
-A ty nie możesz???
Auuuuuuuuaaaaaaaa!!!- wydostało się z jego ust tuż po odgłosie mojego ciosu w twarz. Zrobił sobie posłusznie okład, po czym ja opatrzyłam silne stłuczenie na prawym poliku...
-Matko... Sieroto! Nie uważasz na siebie wcale a wcale!- nakrzyczałam... Bo co zrobię innego? Pogłaszcze po główce i powiem "Dobrze dziecko, zaraz zginiesz w tym tępie..." ?! Odpowiedział mi spojrzeniem zbitego psa...
-Przepraszam...- wydukał do tego- Ale co ja zrobię że mnie zdeptali?!
-Być uważnym!!! Dobry przykład!!!- wyknęłam wściekła.
Rachnera
Chyba za szybko zamknął kopułę i potknęłam się o kraniec...
Ale on jęczał tak rozkosznie... Normalnie jak jeden chłopak... Który potem zginął... Aż normalnie zaczęło mnie brać rozczarowanie dla samej siebie. Mogłam się na nim jeszcze powiercić...
Sadystka przeze mnie przemawia.
- Jezus Maria! Przepraszam najmocniej! - założyłam na siebie maskę zatroskanej - nie chciałam! Naprawdę! Musiałam się potknąć o jedną z moich nóg, tyle ich mam... Mocno cię boli? - wzięłam go na ręce - Zaraz ci ktoś założy okład, czy coś... - zaczerwieniłam się z własnej głupoty - Znaczy, ty sobie założysz! - szybko podreptałam do domu, z kotołaczką i wampirkiem na ogonie.
Wparowałam do holu, prawie zadeptując chłopaka podnoszącego się ze schodów.
- Tatuś! - Alex szybko podbiegła do trzęsącego się wampira - Co ty sobie znowu zrobiłeś?
- Gdzie go zanieść? - spytałam Rin, odwracając się lekko .
Magnus pechowiec
-Nie masz za co-Powiedziałem cicho. Niedługo po tym zasnąłem, a sny miałem dziwne. Przedziwne obrazu ukazujące się przez ułamek sekundy szybko ustępowały kolejnym. Wybuchy, zniekształcone rozpływające się twarze, sceny znane mi z horrorów, szybko poruszające się szkielety i wiele innych dziwnych psychodelicznych wizji. Wszystko niepokojące, doprowadzające do szaleństwa.
Obudziłem się drąc na całe gardło. Nie wytrzymałem. Za okna słyszałem też drugi krzyk. Len darł się jak dziewczyna, albo raczej piszczał. Z trudem się podniosłem i otarłem pot z czoła. Wyjrzałem za okno. Rin, Alex, Len leżący na ziemi i przedziwna damska wersja spidermana. Moment...co? Upewniłem się że Kalipso jeszcze śpi i po cichu opuściłem pokój.
Wydawało mi się że jestem silny, twardy, a gdy moja czujność była uśpiona pokonano mnie. Pokonały mnie skarpetki. Nie zdążyłem nawet zareagować a upadłem na schody i mimowolnie sturlałem się na sam dół.
Len
niedziela, 6 września 2015
Rachnera
Podreptałam w miejscu.
- E.. jakoś się tak złożyło, że zapaszek waszego aniołka mnie tu przyprowadził - przeciągnęłam się - Alex zresztą zna chyba cały mój życiorys i odwrotnie... przywędrowała do was wczoraj, tak? Niewiele jeszcze wie o was... powinniście chyba spędzić z nią trochę czasu na czymś przyjemnym... nie żebym coś sugerowała, tylko takie tam moje spostrzeżenia. Len... to ten anioł, który tak daje na kilometr? Bez obrazy, ale sama wiesz, jaki mam czuły nos..
Ktoś wyszedł jeszcze z domu. O, to chyba on.
Apokalipso
Objął mnie w barkach. Czyli po ludzku- przytulił. Łzy spływały mi po polikach wielkimi strumieniami. Obróciłam się do niego twarzą i schowałam starannie twarz w jego koszulce.
-Dziękuję...- wydukalam cicho- Naprawdę... Dziękuję...
Odsunęłam się lekko i otworzyłam medalion w którym było zdjęcie moje i siostry. Spojrzałam na nie oczami które były jak kryształ, i zamknęłam go spowrotem. Nawet nie masz pojęcia jak mi cie brakuje. Jak bardzo wielka dziura tkwi we mnie. Jak bardzo...
-Nienawidzę demonów...- powiedziałam przez nie uwagę, ale zabrzmiało to dość groźnie i jakby było planowane. Co raz to bardziej utwierdzam się w przekonaniu że jestem dziwna. Huśtawka nastrojowa, ba! Charakterowa! Codzienie cos innego- uwaga w pewnym momencie koło się zapętla!
-Dziękuje...- powiedziałam wtórnie i znów się do niego przysunęłam. Wciąż trochę płacze... Ciekawe za ile się uspokoję....
Rin
Rano usiadłam na łóżku. Dotarły do mnie mnie śmiechu z dworu. Wyjżałam przez okno. Nie wierzę... Ranchera?! Wybiegłam szybko i złapałam Alex biorąc ją na ręce. Popatrzyłam na znajomą i roześmiałam się jak ona.
-Ile to już minęło 10 lat?- zapytałam- Mniej więcej wtedy wyruszyłam z przystani... Od kiedy tu jesteś? -Spytałam się przyjaciółki.
Nasze stosunki były dobre. Co prawda, wtedy na przystani... Była istna rzeź... I to z naszej winy... Po prostu, broniłyśmy się. Tyle zwierza, a my biedne kobiety same...
-Wiesz... Musimy poczekać jak wstanie Len, wtedy cię wpuści...- dodałam po chwili gdy znajoma kojarzyła fakty.
Rachnera
Magnus
-Nic się nie stało-Powiedziałem cicho. Znów przymknąłem oczy. Jej obecność mnie rozpraszała. Myślałem jednocześnie o wszystkim i jednocześnie o niczym. Błądziłem po wszystkich najdziwniejszych wspomnieniach, tych ważniejszych i tych mniej. Kiedy dziewczyna odwróciła się do mnie plecami, od razu zacząłem się bawić jej włosami. Zacząłem coś cicho nucić pod nosem, z czystych nudów.
-Jesteś jak moja siostra-zachichotała- Przed snem ona zawsze tak... Tak...- rozpłakała się przyciskając medalion do ust. No tak, cierpi. Bez słowa przytuliłem ją do siebie. Drużyna musi się wspierać.
Apokalipso
Niedługo po wampirach, Rin pokazała mi wolne łóżko. Nie mogłam zasnąć. Wstałam i poszłam szukać szukać blondynów. Spali. Rozwaleni. Na całe łóżko. Z westchnięciem poszłam do Magnusa. Zajrzałam cicho do pokoiku w którym przebywał. Było miejsce. Poszłam więc, i delikatnie położyłam się obok.
-Nie śpisz... Prawda?- zaczepiłam cicho- Ja... Nie mogłam zasnąć... Przepraszam że przeszkadzam...
sobota, 5 września 2015
Magnus
-Chyba też się zdrzemnę-Wziąłem jeden ciepły koc i siadłem w kąciku. Zamknąłem oczy.
-Chyba nie zamierzasz spać na ziemi?-Usłyszałem głos. Nie byłem w stanie już odróżnić czy należał do Rin czy Kalipso. Z trudem przeniosłem się na łóżko. Mam na dzieje że nie będę przeszkadzał Alex. Szybko zasnąłem.
W nocy obudziło mnie głośne skrzypienie drzwi. Apokalipso wślizgnęła do pokoju, powolutku przemknęła po miękkim dywanie i położyła się koło mnie.Pewnie myślała że śpię, jak chyba każdy w tym domu. Odchyliła kołdrę położyła się koło mnie. Albo miała złe sny, albo nie mogła spać wcale. Nie łatwo zasnąć w mieście zniszczonym przez wybuch atomowy. Tym bardziej że zagrożeń jest tu więcej niż nam się wydaje.... Ale dlaczego przyszła akurat do mnie, jeśli przypominam tego, który zabił jej rodziców? Lubi się bać?
piątek, 4 września 2015
Rachnera / Miia (MISTYCZNY SETNY POST!)
Zaczęli się cofać.
Uśmiech zszedł z mojej twarzy.
Wstałam. Widzę, co zamierzają. Uciec? Nieważne, jak długo będą uciekać, ja będę ich śledzić... w nocy... za dnia... ciągle.
Iskry w dłoni chłopaka rozjaśniły się. Atak? Och, błagam.
Gwałtownie skoczyłam, lądując za nimi. Prędko chwyciłam ich za kołnierze.
- Nieładnie tak uciekać - uśmiechnęłam się, pokazując ostre zęby - na pierwszym spotkaniu.
Czułam jak ciało chłopaka zaczyna się elektryzować, moje ciało przewodziło prąd, więc włosy kotołaczki zaczęły stawać do góry. Hehe... jestem żywym kablem najwyraźniej.
- Nononono... panie szefie, nie radzę bawić się w paralizator... twoja koleżanka też to odczuje... - odchyliłam głowę, by nie oberwać z kija, który jakimś cudem znalazł się w jego ręce - Nie machaj tak tym patyczkiem, krzywdę sobie zrobisz.
- Wypuść nas! - ból od prądu w ręce nasilał się - bo nie wstaniesz, jak z tobą skończę!
Upuściłam wijącą się kotołaczkę z rudym na ziemię. Ostentacyjnie otrzepałam dłonie.
- Zadowolony? - przestąpiłam z nogi na nogę - Brzydzisz się mnie, co? No powiedz prawdę, jestem odrażająca. - pochyliłam się nad nim, gdy podnosił się z ubitej ziemi - Gardzisz mną, jak cały świat, jak każdy. Nie wiem, dlaczego Bóg cię oszczędził, dlaczego ty akurat przetrwałeś tę katastrofę, ale nie widzę najmniejszego powodu, dla którego musiałeś być to ty. - oddaliłam się, mrucząc pod nosem : szmata.
- Jesteś potworem, dlatego się ciebie brzydzę! - krzyknął - Mordujesz ludzi! To jest powód, dla którego cię nienawidzę, gardzę takimi jak ty! Każdy ma prawo żyć!
- O, widzę poruszasz bardzo wzniosłe tematy, więc i ja coś dam od siebie - wskoczyłam na budynek, mając ich na oku - Każdy może żyć? Czyli ja też. Nie brzydzisz się, nie gardzisz wampirami, pijącymi ludzką krew, często uśmiercających swoje ofiary? Nie brzydzisz się demonów, mordujących dla przyjemności? Nie brzydzisz się mojego zachowania, tylko tego, czym jestem i jak wyglądam. - po kolei tupnęłam każdą z moich nóg - wyznajesz zasadę, że kobieta musi wyglądać normalnie, by być akceptowana i uważana za dobrą? - wskazałam na kocią brunetkę obok niego - Widzę, że tak.
Przeskakując na kolejne dachy, oddaliłam się.
~~Miia~~
No właśnie... co ja teraz zrobię?
- Chciałam... - zasępiłam się. Co, wrócić do niego? Przecież. .. to niesprawiedliwe w stosunku do niej. - Miałam plan, ale pierwszy punkt nie wypalił... nie warto go opowiadać. Po prostu... niech zostanie tak jak jest...
Białowłosa westchnęła.
- Bez planów na przyszłość, trudno. Będziemy najwyżej zdobywać jedzenie w jakiś magiczny sposób i nie wyściubiać nosa na niebezpieczeństwo. - przeciągnęła się - ciekawe, jak długo tak wytrzymasz.
Miałam smykałkę do wpierniczania się w kłopoty, ale .. no mówi prawdę.
Siedziałyśmy na łóżku w ciszy, Tou położyła się między nami.
Damian
- Idziemy - odpowiedziałem, nie patrząc na niezadowoloną minę Alyss.
Elektryczność jest jak światło. Może nieco wolniejsze, ale to coś na pewno by nas nie dościgło.
Na razie trzeba się wstrzymać. Zacząłem powoli iść do tyłu, trzymając ją za rękę.
Zwiewajmy.
Alice
czwartek, 3 września 2015
Rin
-Magnus ułóż to. Teraz.- mój uśmiech mówił wszystko. "Ułuż to skur****u bo się zirytuje". Po za tym, jak ułoży to rzeczy Alex... Chwila... Ona nie ma nic... Aha... Idziemybna miasto po ciuchy... Wywalimy na nie Lena i Magnusa i Alex! I magia i wampir i przymierzająca będą bezpieczni... Poczekałam jak wampir ułożył całość po czym oznajmiłam że wychodzą. Większych protestów nie dosłyszałam. Ale jednak wyprawa ta wymaga innego dnia. Główna zainteresowana- śpi. Jest mała... Nie dziwmy się...
środa, 2 września 2015
Magnus
-Mogę zająć kawałek szafy?-Spytałem. Rozejrzałem się po twarzach pozostałych. Zanim zdążyli zareagować, wepchnąłem ubrania na półki. Pozostały w "artystycznym nieładzie".
Apokalipso
-M-możesz... Możesz mnie normalnie postawić!- zrobił to, ale od razu upadłam na ziemię. Chyba muszę chwile odpocząć... Chłopak złapał mnie w ostatnim momencie; nie zawaliłam twarzą o podłogę...-Dz-dzięki...- trochę się zawstydziłam.
Podprowadził mnie do łóżka na górze. Rin od razu nakrzyczała na niego, przy okazji pytając co zrobił...
-On tylko się pakował. Ja zobaczyłam rew i zemdlałam- powiedziałam z uśmiechem na ustach. Wszyscy się na mnie dziwnie patrzyli, chyba się przyzwyczajam.
Rachnera
Zawieszałam właśnie kolejną pajęczynę nad dawnym sklepikiem z watą cukrową, gdy usłyszałam głosy dwojga osób.
- Fe, dużo tu tych pajęczyn - odezwał się męski głos - wszystko się lepi do mnie.
- Nie przesadzaj, faaaajniee tu! - pisnęła całkowicie zadowolona dziewczyna - Tyyyle do zobaczenia!
Schowałam się za budyneczkiem, obserwując ich z daleka. Podeszli bliżej.
Jedna z moich nóg przypadkowo nadepnęła na puszkę,czyniąc sporo hałasu. Ciężko się chowa, gdy jest się tak ogromnym...
Widziałam ich dokładnie. Kotołaczka i... Hmm... Pewnie uzdolniony, nie ma broni ani żadnych rogów, czy skrzydeł... Muszę uważać. Zaatakować, czy podejść po przyjacielsku?
Wybrałam drugą opcję. Wychyliłam się zza ściany.
- Cze-eść!
Ledwo uchyliłam się od energetycznego pocisku.
- A to za co!? - krzyknęłam, pokazując im się całkowicie.
Nie chcieli odpowiadać... Wmurowałam ich?
Chłopak otrząsnął się pierwszy.
- Nie podchodź, póki nie powiesz, jakie masz zamiary... - słyszałam lęk w jego głosie - bo użyję na tobie tysiąca voltów..
Przysiadłam (tak, jest to możliwe).
- Więc nie podchodzę. - uśmiechnęłam się - Nie mam żadnych złych zamiarów -"a jakże!" zaśmiałam się w duchu - zauważyłam was jak tutaj spacerowałam.
Kotołaczka pociągnęła rudzielca za ramię.
- Ona nas nie chce skrzywdzić, zobacz no. Równie dobrze mogła na nas naskoczyć już dawno... - spojrzała w moją stronę - Prawda, pani...
- Rachnera. - splotłam palce dłoni - to... Panie szefuniu, jaki jest twój werdykt?
Magnus.
-Może mi ktoś pomóc?Nie czuję ręki!-Krzyknąłem, zaraz po wejściu do wspólnej kryjówki.
Apokalipso
wtorek, 1 września 2015
Magnus
-To może.... Co się działo...kiedyś?-Spytała.
-Przez ostatnie 90 lat.... w sumie nic.... staruszek ze mnie-Powiedziałem cicho. O przeszłości nawet nie chcę rozmawiać.
- A... A blondyni???- spytała entuzjastycznie- Jak ich poznałeś??? Jacy są??? Mili??? Czy nie??? Lubisz ich???
-Rin i Len? Poznaliśmy się kiedy napadł na nas demon, można powiedzieć że mnie przygarnęli. Czy są mili, z tego co zaobserwowałem to tak. No i lubię-Powiedziałem dość szybko. Po chwili wszedłem do domu. Ona zaraz za mną. Szybko zacząłem zbierać graty z podłogi. Ubrania przerzucałem przez ramie. Po chwili schodami zszedłem do piwnicy. Do zdobionej, drewnianej szkatułki szkatułki schowałem fiolki z krwią.
Kaoru / Miia
Wszedłem do rozgrzanej wanny. Ciepluchna woda zalała moje ciało. Na ścianie pojawiła się czarna dziura, na której zaczął kształtować się obraz pewnej kobiety. O, mama.
Zakryłem swoje włości pianą, po czym obraz się ustabilizował.
- Witaj synku! - demonica uśmiechnęła się, przeczesując czerwone włosy - macie tu na Ziemi lekkie problemy z zasięgiem... Jak tam twoje pochłanianie energii? Dobrze ci idzie? Pamiętaj, jak zabijesz jeszcze jedną osobę, otrzymasz przepustkę do dostania się do naszego kochanego Piekła... Znalazłeś już sobie kogoś? - podparła brodę - Czy twoja mamusia doczeka się wnucząt?
- Uciekła... - mruknąłem - za młoda była...
- Ojojojoj... - mama zasępiła się - wyczuwam jednak trochę kobiet w twojej okolicy... Oczaruj którąś... Wiem, że potrafisz! Nie waż mi się tutaj przybywać bez żony! Apartament przy Diabelskich Źródłach już na ciebie czeka...
- Jak ojciec? - odgarnąłem włosy do tyłu - daje radę? Człowiekowi ciężko chyba wytrzymać w Piekle...
- Daje radę, jak na Azjatę jest bardzo odporny - zaśmiała się - Kaorusiu mój ty kochany, nie smuć się... Jeszcze znajdziesz sobie jakąś partnerkę. Albo, z twoją cudną morką cały harem! - pomachała mi i znikła.
Harem...pchie.. Jasne. Najpierw muszę złapać jedną, by nie kulić się ze wstydu przed własną matką...
Umyłem się i wyszedłem z wanny. Ciekawe, jak tam Miia i jej prywatny puszysty ochroniarz.
Owinąłem się ręcznikiem, po czym wyszedłem z łazienki. Za oknem zobaczyłem gigantyczne kamienno-kwasowe monstrum. Uśmiechnąłem się, głaszcząc białego pytona po głowie. Drugi zwierzaczek...czemu nie? Morgorth jest pupilem godnym demona.
Przywołałem moje ubrania siłą woli.
Wyszedłem na ulicę.
Skierowałem ręce w stronę kreatury.
- Origminate! - zdążył się tylko odwrócić w moją stronę, po czym gigantyczne magiczne kajdany skuły jego szyję. Podszedł do mnie.
Poklepałem go po miejscu, gdzie powinien mieć nos.
- Dobry Morgorth. - wydał z siebie głośny pomruk - dobry...
~~Miia~~
Obudził mnie zapach jedzenia.
Przeciągnęłam się, ziewając głośno.
- Dzień dooobry... - przetarłam oczy - czy to konserwy?
Tou pałaszowała jedną puszkę, kotołaczka drugą.
- Smacznego... - spojrzałam na puszkę dziewczyny otępiale - masz jeszcze jedną?
- Tam jest w szafce - wskazała widelcem stary kredens - sztućce niżej.
Powlekłam się do mebla. Chwyciłam jakiś wyrób szynkopodobny i wyjęłam widelec.
Spaliłam wieczko, nie miałam ochoty mocować się z zamknięciem.
- Dzięki - wymemłałam z pełnymi ustami - Skąd to masz?
- Aaa..było tutaj. - przełknęła kawałek tuńczyka - wyspana?
- Tak jakby... - przeciągnęłam się - miałam bardzo nieprzyzwoity sen...
Zaśmiała się lekko.
- Skąd ta szczerość?
- Jesteś pierwszą dziewczyną, która rozmawia ze mną po ludzku - chamsko pominęłam Kalipso - i jakoś cię polubiłam.
- Nie pytam o kim był ten nieprzyzwoity sen... - powiedziała ironicznie- Chyba nie o mnie?
- GDZIE!? Ehee.. O pewnym chłopaku... - zaczerwieniłam się -o czym ja myślę..
Damian
Nie rozumiem co jej się tutaj podobało.
Na pewno straciliśmy mnóstwo godzin z życia. Nie zapalałem więcej świateł. Nie czułem potrzeby.
Ale, wreszcie po wielkiej walce udało nam się zobaczyć wyjście.
- Chcesz jeszcze gdzieś iść? - spytałem głosem pełnym boleści.
Alice
- Dziwny jesteś - stwierdziłam. Kot fuknął.
Okej, jestem jako tako wyspana. Tylko, że... Prócz tego jest jeszcze jedna potrzeba czyli- jedzonko.
Podeszłam do szafki, którą jest fajna. Przez jej wnętrze. Wzięłam widelec i zasiadłam do konserwy. Były w dobrym stanie, bez jakiś dziwnych dziwactw.
- Też chcesz? - spytałam. Podałam mu drugą.
Cały czas wyglądałam na wszelki wypadek za okno. Olbrzyma nie było.
Apokalipso
-Spokojnie, one oczyszczają powietrze i wchłaniają promieniowanie. Są pożyteczne... Opowiesz mi o sobie coś więcej? Może, zanim co to ja opowiem....- powiedziałam mu w wielkim skrócie jak zginęli moi rodzice, i siostra oraz jak poznałam Mię. Naprawdę, czasem sadzę że ostatnim uzdolnionym podbijało...- No tak to w skrócie wygląda... Teraz ty~ -powiedziałam wesolutko do wampira.
Magnus
-Idę....się przejść-Powiedziałem, zarzucając na ramiona kurtkę.
-Powinienem wrócić za jakieś... pół godziny-Stwierdziłem po chwili.
-Może pójdę z tobą?-Zaproponowała Kalipso. Skinąłem tylko głową. Szybko poszedłem do wyjścia. Rozejrzałem się i ruszyłem przez zrujnowane miasto.