sobota, 3 października 2015

Coen

Delikatnie przejechałem bardziej tępą częścią ostrza z rękawa po jej plecach, przecinając sukienkę.
- Co ty... - zasłoniłem jej usta.
- Csiii... Nie pytaj. - przejechałem palcami po jej nagich pleckach, trzęsących się ze strachu. - Spokojnie... Skończę z tobą szybko.
Siedziała jak sparaliżowana.
No co, malutka? Ja wiem, jak z wami postępować. Powoli i...
Brutalnie.






Skończyłem.
Leżała na podłodze, dławiąc się w kałuży krwi.
Wpatrywałem się na nią z rosnącą satysfakcją.
- Tak mi przykro, że musiałaś tak skończyć. Ale life is brutal, of full zasadzkas.- przykucnąłem - zimna już mi się nie przydasz. - złożyłem ręce na jej klatce piersiowej i czekałem.
Nagle pojawiło się malutkie, błękitne światełko.
- Wybacz, malutka, ale nie pozwolę ci odejść na tamten świat tak łatwo - zamknąłem iskierkę w magicznej bańce - w takiej formie jesteś użyteczna.
Wstałem.
Co z tym ciałem?
Dawno nie jadłem bigosu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz