Przeklnąłem swój nędzny los, gdy mnie postawiła na ziemi. Zagubiona elfka rzeczywiście wałęsała się po ulicy, a zielone włosy powiewały jej na wietrze. Naskoczyć na nią? Z tej wysokości to jest nawet możliwe...
Odwróciła się gwałtownie i posłała w moją stronę kilka strzał. Osłoniłem się skrystalizowaną częścią ciała.
Zdziwiona, zaczęła uciekać, a ja za nią.
Polując nigdy nie używałem magii. Musiałbym wytężyć umysł, co jest niw bardzo w moim stylu.
Chwyciłem kawałek starej rury. Ostrza na dłygodystansowca nic nie zdziałają. Tu trzeba rzutu.
Metalowa rura poleciała w kierunku głowy elfki, nie mijając celu. Idealnie.
Padła na ziemię, niepraytomna.
- Bonie, obiad! - zakrzyknąłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz