sobota, 31 października 2015

Rachnera (w końcu) / Coen

~~Rachnera~~
Właśnie myłam sobie ramiona, gdy do łazienki wpadł Len. (Mycie pajęczej reszty mojego ciała polega na polewaniu gorącą wodą, nie dosięgam tam rękoma) automatycznie się zakryłam, w końcu byłam półnaga... Cała czerwona się na niego spojrzałam.
- A ty tu co? - fuknęłam - puka się...
- Masz iść spać! - zakomendował zasłaniając oczy- a poza tym marnujesz wodę!
- Cichaj - odwróciłam ręką go w kierunku drzwi i wypchnęłam - pozwól mi się chociaż ubrać...
- Ale sz-szybko! Grozi ci wielkie niebezpieczeństwo ;_; - jąkał się w progu, nadal zasłaniając oczy.
Wsunęłam na siebie sweter i podreptałam na górę.
- A pośpisz ze mną? - zapytałam cicho do jego ucha - Będziesz miał gwarancję, że zasnę...
- Rachnera! - usłyszałam wkuty głos Rin - śpij!
- Oj dobra, dobra... - zamknęłam drzwi i ułożyłam się na kocach.
~~Coen~~
Nie wiem, ile czasu spałem. Wiedziałem jedynie, że bardzo długo.
- Co mnie ominęło? - zdjąłem z twarzy jej merdający diabelski ogonek - weź to ze mnie...

wtorek, 27 października 2015

Bonie

-Gdzie ja nie... -uciszyłam go kolejnym pocałunkiem wysysającym energię.
-Teraz nie bawię się w niańkę, tylko naprawdę coś ci się może debilu stać! Burza energetyczna, odporni na nią są jedynie demony anioły i wampiry, jeśli dobrze nie ukryją swoich znajomych to może być po nich. Najlepsza kryjówka to sen. Dlatego wszystkie trzy rasy, poprzez osłabienie, mogą uratować swoich znajomych... Ciekawe jak oni wszyscy sobie poradzą. Za to w piekiełku teraz apokalipsa... Dusze po kolei uciekają, by stworzyć tę burzę i się odrodzić. Mnie to specjalnie nie interesuje, będę łapała co ciekawsze fragmenty do mojej kolekcji kryształów, ale i tak może być kiepsko... Ta burz jest ogromna, czyżby kolejne odrodzenie się którejś z ras? Może czarodzieje? Może furry? może strażnicy portalu...- zaśmiałam się szyderczo- Zabawne! Ten świat jest zabawny!
Spuściłam nogi z łóżka i machałam nimi wesoło, spoglądając w górę, na powoli nasuwające się na niebo sylwetki różnych ludzi, i stworzeń.

poniedziałek, 26 października 2015

Coen ;_;

Spartaczyła mi brooń...
Jak tu spać!? Bez ostrza w rękawie się czuję jak bez ręki...
Zwinąłem się w kłębek. A idź ty i nie rób ze mnie pantoflarza...
Szyć jej? Jeszcze czego!? Może butki polerować?
Rozpuszczone toto jak dziadoski bicz.
Nie miałem siły wstać. Wymacałem prawie po omacku jedno z jej skrzydeł i próbowałem urżnąć jeden z kryształów.
Chwyciła moją rękę.
I dupa.
- Śpij - usłyszałem tylko.

środa, 21 października 2015

Kaoru

- Może po prostu naszą nową lokację? - westchnąłem. Moja matka zmagazynowała w sobie chyba całą tę matczyną energię przez te lata, jak byłem na ziemi...
Klasnęła w dłonie i znaleźliśmy się przed jakąś rezydencją.
Dookoła rozpadliny pełne lawy i zionące ciemnością i oparami czarne wąwozy, dookoła jedna ścieżka pokryta czerwonym piaskiem - istny raj.
- Ciepło tu - Miia podciągnęła rękawy swetra - bardzo nawet...
- W domu jest chłodniej - matka otwarła drzwi - wejdźcie.

poniedziałek, 19 października 2015

Eveline

W sumie to pierwszy raz jestem w piekle. Jakoś nie śpieszyło mi się tutaj.
-Panno Eveline.- stwierdził do mnie głos, głos matki Kaoru- Witamy w "raju".- oznajmiła mi z uśmiechem. Odparłam jej tym samym niewinnym uśmiechem.
-Od czego zaczniemy zwiedzanie!- krzyknęła- Synku wybieraj! Twoi goście~ - Entuzjastyczna kobieta, podobna do mnie...

Bonie

Kopnęłam go w cztery litery tak że poleciał prosto na łóżko.
-Zamknij Ryjek!- syknęłam i wyrwałam mu nóż z ręki po czym zmienił się w diamentowe okruchy.- Dym jest zbyt oklepany*-stwierdziłam prędko- Phi!- nie zwróciłam uwagi w kontekście jego histerii.
-Spać!- wrzasnęłam gdy zaczął zbyt wyzywać mnie i moje ciuchy. Znalazłam się tuż przy nim i pocałunkiem zabrałam mu kolejną część energii, jedyne co mu pozostało to sen.

*zniknięcie to coś na zasadzie dymu Kaoru

Cołen :3 / Kałoru ¶∆¶

~~Coen~~
Westchnąłem ciężko.
- Zmęczony lekko jestem... Nie mam nieskończonych zapasów energii jak ty - powlokłem się do łóżka.
- A ty gdzie!? - przyfrunęła i złapała mnie za kołnierzyk - nie tak prędko!
Uwiesiłem się na tym kołnierzyku jak szmaciana lalka. Zrozum, jestem wycieńczony, umrę jak mi dasz tego swojego buziaczka "na dobranoc"... Zapadnę w sen wieczny i tyle ze mnie będzie miała...
- Nie myśl tyle, tylko mi szyj sukienki! - upuściła mnie na ziemię - skoro się mnie tak słuchasz, to chyba ze dwanaście kreacji nie będzie dla ciebie problemem?
Wysunąłem ostrze z rękawa i bezwiednie przysunąłem je do głowy.
- Jak mnie tak bardzo cenisz, to nie pozwól mi zapaść w depresję i się zabić - przejechałem ostrzem po skrystalizowanej części twarzy - jestem w stanie rozrąbać sobie ten kryształ i zginąć, jeśli nie przestaniesz mnie wykorzystywać - ziewnąłem - a teraz idę spać.
~~Kaoru~~
Łaziłem po domu. Nie mogłem się na niczym skupić, więc nie udzielałem się w tym, co robiły tamte dwie.
Łaziłem i ten dziwaczny kot Mii łaził za mną.
W kółko.
Może stworzę istotę z dymu i ją zabiję? Czy wtedy to się będzie liczyło?
Moja matka tak czy inaczej już okroiła mi liczbę dusz, miała jakieś wpływy u Tego na Dole... Ale słabo.
Ciekawe, czy będę mógł zabrać Morgortha. Miię na pewno... Tou? Wywalczy sobie miejsce.
Ale jak taki kolos się tam przedostanie? Magia...dym... No, tak... Nieważne.
Skupiłem się i powoli zacząłem tworzyć z mgły istotę. Miałaby wyglądać jak człowiek, mieć duszę... Ale żeby stała w miejscu.
Mamrotałem pod nosem zaklęcia, powoli kształtując postać kobiety. Nie wiem, dlaczego akurat kobiety...
Stworzenie poruszyło się. Nagle, z prędkością światła otworzył się portal.
W nim stała, zaskakująco (lub nie) moja matka.
Zmierzyła mnie wzrokiem.
- No chodź już, nie twórz tego czegoś - machnęła dłonią i zniszczyła moje dzieło - Weź żonę i cokolwiek tam chcesz i choć.
Wyszedłem z pokoju, pociągnąłem Miię i tę drugą, Tou poszła za nami.
- Idźcie przodem - popchnąłem obydwie do portalu - nie gadać. - kot wskoczył mi na ramię - Matko, mogę zabrać ze sobą coś jeszcze?
- Mów, synku - uśmiechnęła się - Co konkretnie?
- Morgortha - wskazałem na bestię za oknem - Popilnuje mi posiadłości.
Moją rodzicielkę lekko zamurowało.
- Zmniejszysz go, czy jak? - dostała kompletnego nieogara - rozmiar kieszonkowy, czy jakoś?
Skupiłem się i przetransportowałem giganta jako wielki, duszący smog do portalu.
- Idziemy - moja matka się otrząsnęła i poprowadziła mnie w dół schodami z jakiejś skały wulkanicznej z czarnymi poręczami w dół, do Hadesu...*

_____________________________________________
*od razu mówię, tu wątek Mii, Kaoru, Tou, mamuśki i Eveline się nie kończy. Zobaczycie co zgotuje im w tych piekielnych temperaturach los... Hehe.
Zapomniałam dodać. Pod nazwą Hades ukryłam Piekło, Serce Zła, Elizjum Demonów i wiele innych jego zakamarków, m.in. Pola Męk... Och, nieważne. Będę musiała kiedyś napisać cały rozkład Hadesu.

Bonie

-Rada!- krzyknęłam do niego- zniweluj zapach krwi bo zaraz przykusztyka się wampir lub taki jak ja!
Bezsensu miałby zginąć! Jest pomocnikiem idealnym! Za dużo zachodu jednak byłoby z ratowaniem.
-Hobby...- zamyśliłam się znów- Zbuduj domek z 300 tali kart. Pasi?- zajmie się na długi czas....- Czasochłonne. Albo zacznij szyć! Najlepiej w stylu lolita goth!

Coen

Skoro ma takie dobre wspomnienia z Dołu, to może coś ugram?
- Boniuś - zacząłem słodko - A kto wydaje kary w Piekle...? - muszę wiedzieć, do kogo mam się... No na pewno nie modlić...
- Nie piernicz głupot. Słyszę, co myślisz. Może ci załatwię coś lżejszego, nie obiecuję, trzeba zobaczyć, jak się sprawujesz. - pstryknęła mnie w nos, puściłem to mimochodem - a nasz Sędzia to nikomu nie chciał zdradzić własnego imienia, chyba jedynie sam Ten Najniższy wie... Och, nieważne! Bierz się za zmywanie!
Poodnosiłem wszystkie naczynia do zlewu i pozmywałem.
Patrzyłem, jak się krzątała i w tym samym momencie się zaciąłem w palec. O kochana zgrabności.
Nie miałem nic do roboty... Chyba, że mi coś wymyśli. W sensie...nie miałem żadnego nie sadystycznego hobby.
Ciężko jest być psychopatą.

niedziela, 18 października 2015

Bonie

-Żyje.- odparłam ironicznie- Teraz jest dużo zabawniej, bo każda dusza z tego świata zazwyczaj coś przeskrobała, dlatego nabór mamy otwarty! Trochę gorzej z tym w niebie średnio w przeciągu wieku trafiają do nich 3 osoby. Ale co o tych sztywniakach! Piekło! Tortury, jęki i męki są na porządku dziennym. Jak i przyjemności, typu papierosy, alkohol czy nierządy! Czasem jak jest mafia to trzeba ich tam podpiłować, ale najczęściej ci co zmarli od katastrofy są postawieni wyżej od miliardów ludzi którzy trafiali tam kolejnych miliardów lat.- dokończyłam z ogromną ekspresją.
Smaczne, wino młodziutkie, ambrozja!

czwartek, 15 października 2015

Coen

Jadła aż się jej rogi trzęsły. W pewnym sensie to pochwała dla mnie. Ale mniejsza.
Kroiłem mięso strasznie powoli, przyglądając się jej figurze. Nie ma co, ładna babka mnie nawiedziła... Nieważne.
- Bonie - rozpocząłem pytanie - Co się robi w piekle?

Bonie

Z lekkim nie smakiem po wybrykach kompana poszlam do kuchni. Cale 3 puchary płynnego zlota. Delikatne, drogocenne, słodkie, odżywcze, z posmakiem metalu złota i winogron. Wyborne! Powoli delektowałam się posiłkiem i winem. Nie zwracałam najmniejszej uwagi na pana na drugim końcu stołu.

środa, 14 października 2015

Coen

-fu*k. - potarłem brodę - kobieto, uspokój się... Popatrzeć nie można?
- Idź gotuj! - wrzasnęła - Już!
Westchnąłem i zacząłem w końcu gotować.
Po pewnym czasie była pieczeń, odlałem dla panienki "naturalne winko" i ustawiłem wszystko na stole.
- Obiad! - zakrzyknąłem - Chodź bo zjem!

Bonie (200 post OMG!)

Ma szczęście, że wolno w nich biegam, bo jak bym mu przywaliła to bym miała podwójny posiłek.
Z żyłką pulsującą na mym czole powoli się uspokoiłam i złożyłam zasłonę. Chłopak chamsko siedział i obserwował mój cień... ... ... ...
-Zginiesz.
Ruszyłam w jego stronę pędem. Wycelowałam prawym sierpowym w jego podbródek, polecał pod sam na 5 metrów wysoki sufit po czym z impetem uderzył o podłoże... Należy mu się...
-Pf!!!

Coen

Chyba nie widziała, że ją podglądałem. Postanowiłem nic nie myśleć i napawać się widokiem.
- To co chcesz? Gulasz, zapiekankę... Powiedz - zaszedłem ją od tyłu i chwyciłem za barki - panno wszechwiedząca...
Nadepnęła mi na stopę swoim butem na platformie.
-Sprawa kucharza a teraz spier... Jak chcesz żyć - warknęła.
- No dobrze, dobrze, tylko nie strzelaj mi tu piorunami - pociągnąłem ciało do kuchni. Co by tu upichcić?

Bonie

-Ale ty kucharzysz- odparłam zza parawanu, właśnie się przebierałam- No mówiłam no!
Popatrzyłam na niego stojąc na palcach. Znów się schowałam i zaczęłam zakładać czarną poszarpaną bluzkę. Cięcia były równe i pobrudzone krwią. Piękna! Bąbkowata czarna spódniczka przed kolano w drobną różową kratkę i kilka grubych łańcuchów. Standardowo już 10 cm platformy z materiałem za kolano. Moje ukochane butki~

wtorek, 13 października 2015

Coen

Mruknąłem coś tam w odpowiedzi wodząc wzrokiem za demonicą.
Lód i sól. Ciekawe.
Zacząłem ją tym nacierać jak porąbany i słuchać jej próśb o przestanie....
Skończyłem.
Przerzuciłem sobie jej wycieńczone ciałko przez ramię i wyszedłem z piwnicy.
- Booonie - zawołałem - mięso przygotowane do smażenia!

Bonie

-EJ no!- wrzsnęłam otwierając drzwi- chyba na serio nie umiesz... Masz sol i lód deklu...- tłuczone miesko smaczniejsze.
Chamsko posypalam jego kark solą i dołożyłam do tego miejsca Lod. Zaczelam dociskac, bo tak bardziej boli.
-Kumasz- spytałam zrezygnowanym tonem.- myślisz że na cholerę tam bicz, na cholerę lodówka. Co tak na łatwiznę...? Bez spuszczania krwi z żył. A nie z komórek pod skórnych które mają w sobie krew... Różne ostrza i kolce odpusc. Jestem głodna spraw by cierpiała!
W sumie, sam jej strach po mojej gadce tez mnie nasycił ale muszę mieć tego na wyrost nie wiadomo kiedy kolejne się trafi

poniedziałek, 12 października 2015

Coen Torturujący >:D

Zaciągnąłem nieprzytomne ciałko do piwnicy.
- Hej, a jak zacznie krzyczeć to zarżnąć? - wrzasnąłem do Bonie - Czy chcesz koncert?
- Uduś! - usłyszałem z góry.
Nie spuszczanie krwi bardzo okraja (hehe) repertuar tortur mojej receptury, a tymbardziej szafy z kolcami czy stoły do rozciągania.
Położyłem ją na stole i przypiąłem ręce i nogi kajdankami. Jeszcze się nie obudziła.
Powolutku rozebrałem ją do nagiego ciała. Nie, żeby była gruba, ale trochę ciałka miała...przyjrzałem się jej twarzy. Lekkie rysy, wręcz lekko azjatyckie. Niebotycznke długie elfie uszy lekko odejmowały jej uroku.
Powoli otwarła oczy. Fiołkowe.
- Gdzie...co...PUŚĆ MNIE! - wrzasnęła silnym głosem, krztusząc się, gdy ją dusiłem.

Bonie

Klasnęłam w dłonie kilka razy głośno i donośnie. Elfie młode mięsko. Chyba nie ma nic lepszego. Odżywcze z dozą magii a po spuszczeniu krwi to jak ambrozja!
-Możesz się pobawić. Ale nawet kropla krwi z żył ma nie ulecieć. To mój ulubiony napój. Nie możesz go od tak zmarnować blaurze.
Zleciałam do niego i dotknęłam porywacza i porwanej. Teleportowałam się do naszego domu.
-Poczekaj chwilę.- zostawiłam go z dziewczyną na rękach.
Zeszlam do piwnicy i przetransportowałam tam kolejną część mojego domku. Salę tortur. Nic dziwnego dla demona, trochę bardziej niezrozumiałe dla innych istot. Wrociłam na górę i usiadłam na swoim łóżku.
-Idź do piwnicy. Niespodzianka. Zamiast rany otwartej i soli, polecam lód i sol. Boli tak samo.- stwierdziłam podśmiewając się pod nosem. Diabelski uśmiech i zakryte oczy. Zakryte błękitną gęstą długą i delikatną grzywką. Chłopak zniknął w ciemności a ja susem wstałam i zaczęłam pakować ciuszki do szafy. Genialne miasteczko!

niedziela, 11 października 2015

Coen ;_;

Przeklnąłem swój nędzny los, gdy mnie postawiła na ziemi. Zagubiona elfka rzeczywiście wałęsała się po ulicy, a zielone włosy powiewały jej na wietrze. Naskoczyć na nią? Z tej wysokości to jest nawet możliwe...
Odwróciła się gwałtownie i posłała w moją stronę kilka strzał. Osłoniłem się skrystalizowaną częścią ciała.
Zdziwiona, zaczęła uciekać, a ja za nią.
Polując nigdy nie używałem magii. Musiałbym wytężyć umysł, co jest niw bardzo w moim stylu.
Chwyciłem kawałek starej rury. Ostrza na dłygodystansowca nic nie zdziałają. Tu trzeba rzutu.
Metalowa rura poleciała w kierunku głowy elfki, nie mijając celu. Idealnie.
Padła na ziemię, niepraytomna.
- Bonie, obiad! - zakrzyknąłem.

Bonie

Kobitka.
-Ty kucharzysz.- powiedziałam- To i łap zdobycz, wiem że umiesz.- zaczepiłam uszczypliwie i zrzuciłam go z siebie. No co? Poradzi sobie chłopaczyna! A jak nie to ja będę miała więcej do zjedzenia~

Coen

- Elf brzmi ciekawie - zaśmiałem się - ale jak facet to ty bierzesz od pasa w dół, ja nie homoś!
Zarechotała.
- Zacznijmy zabawę w kotka i myszkę z naszym COSIEM ~ zaświergotała i poleciała w stronę zapachu - a jak kobieta?
- To mi już obojętne...widzisz TO?
Wytężyła wzrok.
- Ja...widzę! - spikowaliśmy w dół.

Bonie Zakupoholiczka

Nigdy nie myślałam że na takim zadupiu będzie aż tyle ciuchów typu "Lolita Goth"! Ahh! To jeden ze szczęśliwszych dni tutaj! Do tego jest tu kilka demonów obsługujących sklepy, na szczęści mam przepustkę w postaci moich skrzydeł. Jeśli ktokolwiek z ustawionych ich nie zna, nie ma prawa żyć.
-Hej,Coen- zaczepiłam- czujesz ten odór? To chyba wampir, albo elf.- stwierdziłam- CO jemy dziś na obiad?- zapytałam podśmiewając się pod nosem.

Coen

Przeczesałem ręką włosy. Ach, kobiety...
- Komu w drogę, temu czas. - mruknąłem - no to chodźmy...
Bonie przeciągnęła mnie po wszystkich sklepach w caluchnym mieście.
- Padam z nóg - westchnąłem. Miałem do niesienia cały inwentarz.
- Nie przesadzaj! Mamy do obejścia jeszcze trzy sklepiki! - zaszczebiotała i chwyciła mnie za rękę - Lecimy!
Westchnąłem. Dlaczego mnie nie zabiła...
- Słyszę to! - spojrzała w moją stronę - to już ostatnie trzy! Naprawdę!
Jęknąłem w odpowiedzi. Zakupy z kobietą to najgorsze tortury...

Bonie

-Słyszę twoje myśli więc nie radzę...- syknęłam przez zęby.- Stare ale jare jako niektórzy mawiają...
Szczerze to ja mu powodzenia życzę. Potrafię być wredna. Zostawiłam go na chwilę samego, teleportowałam się do domu, i tym samym zaklęciem Avada keakdavra wróciłam do ratusza. mój pokój pojawił się w rogu holu. Materac cała szafa, wszystkie kamienie słoneczne i księżycowe. Pamiątka  z domu czyli z piekła, czyli czaszka wykonana z kwarcu razem z diademem w całości z czarnego diamentu. Ah. pomyśleć że większość kamieni szlachetnych ogarnia mnie i moją krew. To ekscytujące!
-Chodź idziemy.- stwierdziłam po chwili przyglądania się ciuchom w szafie.
-Po co?- odparł spod nosa.
- Po ciuchy! sporo tu ciucholandów...- Odpowiedziałam jeszcze delikatnie.

wtorek, 6 października 2015

Coen

- Nie chwal się - powiedziałem ponuro - niemożliwe, byś skłoniła do samobójstwa ponad trzy miliardy ludzi. Poza tym, człowiek swoją niezaradnością doprowadził do upadku cywilizacji. Inne rasy, na przykład wampiry, to urodzeni mordercy. Cała reszta oczywiście również mogą się nimi stać, to już zależy od gustu i braku wstrętu do ludzkiego mięsa. - zacząłem nienaturalnie wyginać sobie palce i słuchać, jak strzelają w nich kości - zresztą jest pyszne.
Szkoda, że nie zdążyłem sobie zrobić tego gulaszu, czy tam potrawki ... Młode mięsko szybko i łatwo by się przyrządziło.
Tej mi się tu nie opłaca zabijać. Stare mięso, z moich domysłów parę tysięcy lat. No i rzuca tymi zaklęciami bez większego wysiłku. Takie słynne avada keakdavra też pewnie zna.

Bonie

Dalej odnawiałam dom. A ten patrzył się na mnie dziwnym wzrokiem. Nie było w nim czystego pożądania, a cos jeszcze. Jako demon powinnam wiedzieć, a nie wiem. Może znajdę cos lolita goth! Pojdziemy potem po ciuchy w sklepie obok. W sumie tylko po to tu jestem. No i jak już to cały swój pokój tu przeniosę. Będzie łatwiej. Jakieś 100 razy łatwiej, zamiast ogarniac cos na czymś być może zasnę. Mój kochany materacyk obity potrójnym jedwabiem! Kocham cie! Nigdy lepszego nie znajdziecie.
-Nie zastanawia cie czemu ludzie wygineli? Pominmy ze jakąś jedną trzecią do śmierci przez samobójstwo sklonilam ja, to dopiero była uczta...- powiedzialam wspominając tamte pyszne i smakowite czasy- To jak myślisz czemu?- trochę inwencji panie a nie milczysz...

poniedziałek, 5 października 2015

Coen

- Czemu nie - chwyciłem ją za rękę - uniesiesz nas dwoje czy mam nas przenieść?
- Znam wiele sztuczek! - klasnęła w dłonie i znaleźliśmy się w jakimś starym budynku - conieco odnowimy i będzie domek jak ta lala~
Patrzyłem z punktu podłogi jak zwinnie poruszała palcami w rytm rzucanych zaklęć oraz rytmicznie podrygiwała biodrami, jak do rytmu piosenki.
Pierwszy raz zacząłem coś innego dostrzegać w kobiecie niż zabawkę a następnie posiłek.
Zaczynam normalnieć? Niemożliwe.

Bonie

-Nie... Źle to robisz!- stwierdziłam machając pouczająco palcem- Należy powoli zginać przy tym rękę, wtedy skurcz mięśni zapobiegnie krystalizacji. A jeśli nie, poszukamy ziół czy coś... Świat tego pełen odkąd te gnidy znikły, nie powiem, byli smaczni i pożywni...
Ciekawe czy się zrazi. Choć, nie. To taki typ stwora który sam chętnie zabije, zje i zgwałci.
-Jakaś chałupka powiadasz? Moja jest albo w piekle, albo na drugiej półkuli... Ale skoro to drugie miasto, chodźmy do ratusza, kilka zaklęć i będzie najzaje... Domem na tym świecie! Idziesz?- zapytałam podnosząc się do góry.

Coen

Ech...
- Moja krew jest skażona. - nakłułem palec, na którym rana natychmiast zarosła kryształem - nie wypływa z ciała.
Zaśmiała się.
- Oj biedaku,  cóżeś zrobił, że ci krewka pociec nie chce? - obejrzała moją ciemną dłoń - Hmm?
Przewróciłem zamkniętymi oczami.
- No to co chcesz zrobić? Ja luksusowym apartamentem nie dysponuję - kopnąłem puszkę czubkiem buta - Może znasz jakieś lepsze lokum?

Bonie

-A bo mnie to wiedzieć!- rzuciłam- jak to nie dasz rady? Jesteś blaurem! To proste...
-To jak?- spytał obojętnie.
W odpowiedzi nakułam swoją dłoń i krew która z niej popłynęła leciała jak chciałam, zaślepiłam całą dziurę.
-Trudne?

niedziela, 4 października 2015

Coen

- Coen - mruknąłem. Jeszcze nie czułem się za dobrze.
Ciekawe, skąd pochodzi.
Od kiedy takie rzeczy mnie interesują? To przecież tylko malowana lala.
Ale silniejsza ode mnie malowana lala.
- Masz zamiar zabrać mnie z tego zadupia? - westchnąłem - Dachu sam nie naprawię, lepiej już mi to miejsce opuścić...

Why do you still look at me, like I belong to you?
It's like you won't let me go, no matter what I'll do...

Bonie

-Czyż odpowiedź nie jest prosta?- spytalam się słodko.- Ciebie. Jesteś jedynym interesującym gościem w okolicy zasługującym na mój szacunek.
Powinien się cieszyć ze jeszcze żyje... Ale, nawet ładny jak na wolno jażącego gościa.
-Zaniemówił żeś?- szepnęłam mu wprost do ucha- Jesteś oszołomiony? Jak brzmi twoje imię?

Coen

- What the fuck just happened - zamrugałem okiem, które szczęśliwie funkcjonowało - Tego się nie spodziewałem...
Oderwałem się od tej kolorowej demonicy.
- Czego ty tu chcesz.

Bonie

Biedactwo... Pomyślałam lądując w domku spustoszonym przez kotołaczkę. Chłopak zdyszany, blaur. Podeszłam bliżej, ale w pewnym momencie zorientował się że jestem.
Brawa!
Aplaus!
Co za debil...
Spadła mu maska. Uśmiechnął się perfidnie i:
-Przyjemnie się patrzy? Co? Zdziro?
-Bardzo! Nawet nie wiesz jak obojętne mi to jest...
Podeszłam bliżej i pocałowałam go. Poprzez pocałunek moje skrzydło powoli się regenerowało. Przezroczyste, jakaś neutralność. Gość powoli mdlał czułam jak pod moimi palcami powoli spowalnia się puls.
Przestałam.
Jesteś ciekawy. Chce z tobą porozmawiać. Ułamał kawałek z mojego tęczowego skrzydła i zmienilam go w tęczowy proch posypalam nim jego słabe ciało ciekawe w ile się zregeneruje...

Rin

Poszłam do kuchni. Len był przygnębiony.
-Len idziemy. Niedaleko stąd ktoś kogoś zabił.
-A ty skąd wiesz?
-Bo dusza Alex moja droga, wydaje z siebie ultra dźwięki słyszalne przez kotołaki i wilkołaki. Do tego ma bardzo specyficzny zapach, kazda rasa, jak i w zależności od płci i wieku, zapach siet zmienia.- Udzieliłam wyczerpującej odpowiedzi małej.-Rusz się! Zawsze możemy ją jeszcze uratować!- krzyknęłam do blondyna- Magnus pilnujesz żeby się nie zabiły sieroty tutaj...
Po tych słowach wyszlam z posesji wyciągając ze sobą anioła za frak.
-Normalnie byś to olała!-powiedział po dłuższej chwili lotu.
-Ale zapach zniknął! A to oznacza, ze ją złapał.
Przyśpieszył lotu. Zeskoczyłam z niego jak z samolotu i rozbiłam dach przy okazji raniąc go i wyrywając z rąk kapsułkę. Chwila bieganiny i przy kolejnym okrążeniu zebrałam jej krwi, a przy jeszcze kolejnym ją, uciekłam przez dach. Tym razem teleportowaliśmy się do ferajny. Nie dając mu nawet szansy na złapanie nas.
-Tez to czujesz?-spytał się mnie Len.
-Demon. Leci w jego stronę.- właśnie przysłonił nas ogromny przypominający nietoperzy cień- Olała nas, totalnie...- Po chwili wzięłam głęboki odech- Apokalipso! Masz więcej pracy! I chyba mamy twoją siostrę kotołaczko...

sobota, 3 października 2015

Coen

Delikatnie przejechałem bardziej tępą częścią ostrza z rękawa po jej plecach, przecinając sukienkę.
- Co ty... - zasłoniłem jej usta.
- Csiii... Nie pytaj. - przejechałem palcami po jej nagich pleckach, trzęsących się ze strachu. - Spokojnie... Skończę z tobą szybko.
Siedziała jak sparaliżowana.
No co, malutka? Ja wiem, jak z wami postępować. Powoli i...
Brutalnie.






Skończyłem.
Leżała na podłodze, dławiąc się w kałuży krwi.
Wpatrywałem się na nią z rosnącą satysfakcją.
- Tak mi przykro, że musiałaś tak skończyć. Ale life is brutal, of full zasadzkas.- przykucnąłem - zimna już mi się nie przydasz. - złożyłem ręce na jej klatce piersiowej i czekałem.
Nagle pojawiło się malutkie, błękitne światełko.
- Wybacz, malutka, ale nie pozwolę ci odejść na tamten świat tak łatwo - zamknąłem iskierkę w magicznej bańce - w takiej formie jesteś użyteczna.
Wstałem.
Co z tym ciałem?
Dawno nie jadłem bigosu.