czwartek, 31 grudnia 2015

Mizu

Chcąc nie chcąc w końcu dotarłam do centrum miasta... chyba... Moją uwagę przykuły lodowe kwiaty rosnące dookoła. Ciekawe, czy były takie od początku, czy może zamarzły? Przez poświęcenie całej uwagi na podziwianie roślin nie zauważyłam gałęzi i potykając się, stoczyłam się w krzaki. Zanim zdążyłam wygrzebać się z liściastej pułapki, usłyszałam dziewczęcy głos. Wychyliłam głowę chcąc przyjrzeć się dziewczynie. Była ładna. Na pewno ładniejsza od właściciela kruków spotkanego wcześniej. Wyciągnęłam ręce w jej stronę. Pnącza się nastroszyły, ale to wszystko. Westchnęłam tylko i z powrotem schowałam się w krzaki. Trochę się powierciłam, a następnie z lekkim trudem wypełzłam z krzaków. Spojrzałam jeszcze raz na dziewczynę. Podbiegłam do niej szybko, przyłożyłam swoje zimne dłonie do jej twarzy. Dziewczyna zaczęła się śmiać. Doprawdy... dlaczego nikt nie wydaje z siebie okrzyków doznania mini szoku termicznego? Odskoczyłam od niej i bez słowa ruszyłam przed siebie. Nagle przede mną zaczęły wyrastać kwiaty z lodu i wody, które prawdopodobnie miały zagrodzić mi drogę. Zamrażając wodne kwiaty udało mi się stworzyć gradzinę, która uderzając w niektóre lodowe rośliny skruszyła je i utworzyła przejście. Obróciłam się w stronę dziewczyny wgapiając się w jej oczy. Czego ona ode mnie oczekuje?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz