Nie bardzo zrozumiałam jego słowa, ale postanowiłam w to nie brnąć. Obserwowałam ptaki dopóki nie zniknęły mi z pola widzenia. Ciekawe ile osób żyje w tym miejscu. Z mojego położenia byłam w stanie zobaczyć dachy budynków. Stałam w miejscu i rozważałam wszystkie za i przeciw pójścia w tamtym kierunku. Nagle wiatr zwiększył się oślepiając śniegiem i utrudniając utrzymanie się na nogach. Wiał w stronę owego miasta.
-Już dobrze, dobrze... pójdę tam... - szepnęłam. Zaraz po tym jak ruszyłam, wiatr się uspokoił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz