-To raczej przysługa wiesz? Inaczej marnowałbyś energie na oczyszczanie powietrza.- odparła naburmuszona brunetka.
-PF!- prychnelam i spojrzalam w storne słońca które jako tako było widać.
Zeskoczyłam z rąk blondynka i pobieglam do domku, by zmienić swą postać. Po paru chwilach stalam juz ze swoimi mieczami u boku i narzutką na plecach. Wrociłam do nich.
-Postać kota jest dużo wygodniejsza do zwiadów naprawdę- powiedziałam przeciągając się- I cieplej i więcej znajdę...
- A czego szukałaś? - pozwolił sobie na ponowne lewitowanie po turecku - hmm?
-Istot, zmian, przeciwników. Czysto. Tylko niepokoi mnie to ze widzę coraz więcej martwej zwierzyny na obrzeżach...- odparłam prędko- a co do przeprosin nad zadość uczynieniem pomyślę.
- Mam się bać? - uniósł brwi i się uśmiechnął jak debil - Rincia, było to przecież daawno~
-Już raz cię prawie zabiłam mam poprawić swój błąd nie zważając na Mię?- prychnęłam dumnie.
-Rin uspokój sie- poprosił skrzydlaty- Nie chcemy krwawej jadki w tym momencie.
niedziela, 27 listopada 2016
Rin
Kaoru
- Skoro tak bardzo chcesz, to mogę sprawdzić, co się dzieje na Ziemi. Jak będzie bezpiecznie, to urządzimy sobie małe wakacje - zamieniłem się z lekko zaskoczoną żoncią miejscami, a wychodząc z domu, zaklikałem językiem na Morgortha.
- Co malutki, chcesz iść na spacerek? - w odpowiedzi usłyszałem donośny radosny ryk, więc nie czekając, teleportowałem nas na ziemię.
Usłyszeliśmy tylko chrzęst jakiegoś budynku gniotącego się pod ciężarem mojego pupilka i staliśmy na ziemi.
- Maluszku, bądź grzeczny i nikogo nie zaczepiaj, jasne? - ucałowałem monstrum w nos, a tamten poszedł dla zabawy porozwalać resztki miasta. Postawiłem stopy na bielutkim śniegu i szybko skierowałem swoje kroki w stronę natężenia mocy. Nadal żyją... Chyba przydałoby się ich pozdrowić, prawda? Odwiedzić dla zabawy...
Po chwili już stałem pod polem siłowym i w nie zapukałem, jak w drzwi.
- Dzień dobry, stary wyga przyszedł z wizytą do starych znajomych! - lewitując sobie w powietrzu, usiadłem po turecku w eterze i czekałem, aż ktoś łaskawie podejdzie lub otworzy barierę, nie chciałem się włamywać.
Po paru minutach zauważyłem ruch. Wielki pająk zeskoczył z dachu i paroma susami znalazł się, a raczej znalazła, pod barierą i nachyliła się do mnie, przyglądając się z ciekawością.
- Kojarzę ciebie - pstryknęła palcami, bym oderwał wzrok od jej biustu - czego ty tu?
- A, nic, nudno mi w piekle... - spojrzałem na ziemię, po której przeszedł biały kot, jak gdyby nigdy nic przeniknął przez barierę, odwrócił się do mnie i zasyczał, strosząc futro.
Po paru chwilach pobiegł do środka budynku. Niedługo potem anioł z nim na rękach wyszedł przed barierę i zaczepił dość sucho:
-Czego tu szukasz? Dawno cie nie było...
- Stęskniłem się za czyimś towarzystwem, piekło wbrew pozorom nie oferuje aż tyle atrakcji. A poza tym, nie przychodzę tutaj w celach destrukcyjnych, jedynie by lepiej poznać... Starych znajomych - rozłożyłem ręce - nawet nie wziąłem ze sobą broni, żeby nie było.
- A tamten gigant? - pajęczyca skrzyżowała ramiona i przekrzywiła głowę.
- Poszedł na spacerek - wzruszyłem ramionami - nie może? W piekle mamy dużo lawy i mało pustkowi od ostatniej katastrofy.
-Eh co fakt to fakt za ciekawie tam nie jest...- podrapał się po tyle głowy drugą ręką nadal trzymając Kota.
-Gdzie dziewczyna?- spytała z głębi bariery Kalipso-Jest? Jak jest to będzie problem, choc chętnie bym się znów z nią pobawiła...
- Nie, Mii nie brałem ze sobą. Jest z lekka humorzasta ostatnimi czasy, a poza tym, sprawdzałem, czy jest bezpiecznie.. Nie pobawicie się, nie ma mowy - wydąłem policzki - mogę wejść? Przez próg się raczej nie rozmawia..
Wpuścili mnie, no w końcu.
- Dlaczego ten kot tak na mnie syczy? - spojrzałem z niesmakiem na zwierzę - szału można dostać...
- Dobieraj słowa. Dobieraj - ostrzegł anioł.
- Hmm... Czyżby to była ta twoja dziewczyna? Rin, o ile się nie mylę? - schowałem ręce do kieszeni, jeszcze mi palca upierdoli swoim kocim sposobem.
-Mrau!- potwierdził kot.
-A czy dziewczyna... Na pewno znamy się na tyle długo ze można juz tak stwierdzić- kociak wbił pazurki w jego rękę- Ała! No to chyba tak. Słuchaj tez się jej nie dziwię..probowałś ją,delikatnie mówiąc,zjeść...
- Było minęło, wybacz Rin. Obecnie nie wyglądasz już smakowicie dla mnie, wolę coś, co się nie rusza - wzruszyłem ramionami - to wy tak sobie tu żyjecie? Nic się dziwnego nie dzieje?
- Nie raczej nie. Kalypso umie znikać nawet na cały dzień a potem wracać z nowymi roślinami...
-Jeśli chodzi o Mię.- wtracila zainteresowana- Jak wrocice tu to wokół waszego miejsca pobytu rozsiej to - rzuciła mu woreczek nasion- pobierają toksyny i promieniowanie z otoczenia...
Wziąłem woreczek i zważyłem w dłoni.
- To będzie kosztować trzy dusze - zachichotałem - nie no, żarcik. Dobrze, rozsiejemy je, chyba, że to będą mordercze rosiczki. To raczej nie za długo pożyją...
- Co malutki, chcesz iść na spacerek? - w odpowiedzi usłyszałem donośny radosny ryk, więc nie czekając, teleportowałem nas na ziemię.
Usłyszeliśmy tylko chrzęst jakiegoś budynku gniotącego się pod ciężarem mojego pupilka i staliśmy na ziemi.
- Maluszku, bądź grzeczny i nikogo nie zaczepiaj, jasne? - ucałowałem monstrum w nos, a tamten poszedł dla zabawy porozwalać resztki miasta. Postawiłem stopy na bielutkim śniegu i szybko skierowałem swoje kroki w stronę natężenia mocy. Nadal żyją... Chyba przydałoby się ich pozdrowić, prawda? Odwiedzić dla zabawy...
Po chwili już stałem pod polem siłowym i w nie zapukałem, jak w drzwi.
- Dzień dobry, stary wyga przyszedł z wizytą do starych znajomych! - lewitując sobie w powietrzu, usiadłem po turecku w eterze i czekałem, aż ktoś łaskawie podejdzie lub otworzy barierę, nie chciałem się włamywać.
Po paru minutach zauważyłem ruch. Wielki pająk zeskoczył z dachu i paroma susami znalazł się, a raczej znalazła, pod barierą i nachyliła się do mnie, przyglądając się z ciekawością.
- Kojarzę ciebie - pstryknęła palcami, bym oderwał wzrok od jej biustu - czego ty tu?
- A, nic, nudno mi w piekle... - spojrzałem na ziemię, po której przeszedł biały kot, jak gdyby nigdy nic przeniknął przez barierę, odwrócił się do mnie i zasyczał, strosząc futro.
Po paru chwilach pobiegł do środka budynku. Niedługo potem anioł z nim na rękach wyszedł przed barierę i zaczepił dość sucho:
-Czego tu szukasz? Dawno cie nie było...
- Stęskniłem się za czyimś towarzystwem, piekło wbrew pozorom nie oferuje aż tyle atrakcji. A poza tym, nie przychodzę tutaj w celach destrukcyjnych, jedynie by lepiej poznać... Starych znajomych - rozłożyłem ręce - nawet nie wziąłem ze sobą broni, żeby nie było.
- A tamten gigant? - pajęczyca skrzyżowała ramiona i przekrzywiła głowę.
- Poszedł na spacerek - wzruszyłem ramionami - nie może? W piekle mamy dużo lawy i mało pustkowi od ostatniej katastrofy.
-Eh co fakt to fakt za ciekawie tam nie jest...- podrapał się po tyle głowy drugą ręką nadal trzymając Kota.
-Gdzie dziewczyna?- spytała z głębi bariery Kalipso-Jest? Jak jest to będzie problem, choc chętnie bym się znów z nią pobawiła...
- Nie, Mii nie brałem ze sobą. Jest z lekka humorzasta ostatnimi czasy, a poza tym, sprawdzałem, czy jest bezpiecznie.. Nie pobawicie się, nie ma mowy - wydąłem policzki - mogę wejść? Przez próg się raczej nie rozmawia..
Wpuścili mnie, no w końcu.
- Dlaczego ten kot tak na mnie syczy? - spojrzałem z niesmakiem na zwierzę - szału można dostać...
- Dobieraj słowa. Dobieraj - ostrzegł anioł.
- Hmm... Czyżby to była ta twoja dziewczyna? Rin, o ile się nie mylę? - schowałem ręce do kieszeni, jeszcze mi palca upierdoli swoim kocim sposobem.
-Mrau!- potwierdził kot.
-A czy dziewczyna... Na pewno znamy się na tyle długo ze można juz tak stwierdzić- kociak wbił pazurki w jego rękę- Ała! No to chyba tak. Słuchaj tez się jej nie dziwię..probowałś ją,delikatnie mówiąc,zjeść...
- Było minęło, wybacz Rin. Obecnie nie wyglądasz już smakowicie dla mnie, wolę coś, co się nie rusza - wzruszyłem ramionami - to wy tak sobie tu żyjecie? Nic się dziwnego nie dzieje?
- Nie raczej nie. Kalypso umie znikać nawet na cały dzień a potem wracać z nowymi roślinami...
-Jeśli chodzi o Mię.- wtracila zainteresowana- Jak wrocice tu to wokół waszego miejsca pobytu rozsiej to - rzuciła mu woreczek nasion- pobierają toksyny i promieniowanie z otoczenia...
Wziąłem woreczek i zważyłem w dłoni.
- To będzie kosztować trzy dusze - zachichotałem - nie no, żarcik. Dobrze, rozsiejemy je, chyba, że to będą mordercze rosiczki. To raczej nie za długo pożyją...
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)