- Mam dość - oznajmiłam wszem I wobec i wstałam z fotela.
Kaoru spojrzał się na mnie z lekkim rozbawieniem.
- Chcę coś w końcu zrobić! - cisnęłam ognistym pociskiem w podłogę - nie została stworzona do prowadzenia normalnego spokojnego życia w klimacie równikowym!
Nadal nic nie mówił.
- Otwórz portal. Słyszysz!? Otwórz go! Wiem, że to potrafisz! - potrząsnęłam nim - Chcę zobaczyć Ziemię. Chcę nie mieć wszystkiego na wyciągnięcie ręki.
Chwycił mnie za ramiona.
- Na to przyjdzie czas. - powoli mrugnął. - sytuacja w jedynej zamieszkanej dzielnicy jest...napięta. Nie chciałbym, aby coś ci się stało. A fakt, iż jesteś człowiekiem czynu już znam. Daj sobie parę dni na przemyślenie tego... - swoją jak zwykle mądrą sentencję zakończył pocałunkiem w mój policzek i posadzeniem na jego kolana - Urosłaś trochę, wiesz? - Jego ręce oplotły się wokół mojego brzucha i mnie uścisnął - I utyłaś też trochę~
Zrobiłam obrażona minę. Nie umiem się śmiać z siebie. Nie jestem cierpliwa. Ale nie jestem dzieckiem.
- Nie jestem twoją córką, tylko żoną - ta.wiele sie wydarzyło - traktuje mnie tak, jakbym była dorosła.